Liam nie mógł uwierzyć w to, że pierwszy tydzień szkoły był już za nim. Nie obeszło się jednak bez wizyty u dyrektora Hogwartu, Dumbledore'a, który dawał mu wskazówki, jak nie podpaść znowu nauczycielom. Starzec musiał jednak karać chłopaka za takie przewinienia jak: nie pojawienie się w gabinecie Umbridge, naśmiewanie się razem z innymi Ślizgonami z opiekuna ich domu, profesora Snape'a. Mimo, że był to dopiero pierwszy tydzień, brunet zdołał każdemu z nauczycieli zajść głęboko za skórę. Chłopak nawet jeśli bardzo się starał, to nie mógł wytrzymać, aby nie rzucić swojej uwagi, któremuś z nauczycieli. Robił to nie ze złośliwości, tylko dlatego, że miał własne zdanie i chciał podzielić się nim ze wszystkimi. Miał szczęście, że chociaż Albus Dumbledore go polubił i za każdym razem, gdy już trafiał do jego gabinetu, opowiadał chłopakowi śmieszne anegdoty lub dzielił się swoimi własnymi przeżyciami z dawnych lat.
Po szybkim upływie czasu nastał weekend. Na dworze było dosyć ciepło i słonecznie, dlatego nie dziwne było to, że większość uczniów postanowiła spędzić swój wolny czas na świeżym powietrzu.
Liam przeciągnął się z zadowoleniem na łóżku. Była sobota, więc w końcu mógł się wyspać. Chłopak nie miał przy sobie zegarka, ale był tego pewien, że jest południe. Po dokładnym rozejrzeniu się po dormitorium okazało się, że jest zupełnie sam. Wszyscy wyparowali, pozostawiając po sobie jedynie niepościelone łóżka. Chłopak zdał sobie również sprawę, że zacni koledzy nie zbudzili go na śniadanie w Wielkiej Sali. Mieli szczęście, że Liam miał u siebie kolorowe żelki, którymi musiał się nasycić.
Po skończeniu jedzenia swojego jakże wyśmienitego śniadania, chłopak zrobił poranną toaletę i ubrał się wygodnie, odkładając szatę znowu do szafy. Kolejną czynnością jaką wykonał było nakarmienie czarnego kocura, który nadal nie posiadał imienia. Liam poczekał aż zwierzę się posili, po czym wziął go na ręce i w kilku susach zszedł po schodach do pokoju wspólnego. Siedziało tam jedynie kilkoro uczniów, którym zapewne przeszkadzał upał. Chłopak przywitał się ze wszystkimi, sprawiając, że dwie dziewczyny z jego rocznika pomachały mu z uśmiechem, po czym wesoło zachichotały, wpatrując się w bruneta, jak w obrazek. Liam odpowiedział im mrugnięciem, po czym wyszedł z pokoju wspólnego.
Szedł nieśpiesznie korytarzami Hogwartu, przyglądając się z zaciekawieniem, poruszającym się obrazom. Po upływie pewnego czasu, chłopak wyszedł z zamku, wchodząc w snop gorącego słońca. Brunet mimowolnie się skrzywił, gdyż nie przepadał za tak wysokimi temperaturami. Nie miał zamiaru jednak wracać do lochów i przesiedzieć cały dzień w pokoju wspólnym, po którego ścianach spływała woda. Gdy był już na błoniach, gdzie siedziało w cieniu drzew mnóstwo uczniów, wypuścił z ramion kocura, pozwalając mu trochę pobiegać. Zwierzę było szczęśliwe i przeskakiwało z entuzjazmem wyższe źdźbła zielonej trawy. Liam mimowolnie uśmiechnął się widząc poczynania kota, który hasał wesoło wokół jego nóg.
Brunet odnalazł wolne miejsce w cieniu, po czym usiadł na miękkiej trawie, opierając się plecami o szorstki konar drzewa. Chłopakowi dopisało również szczęście w doborze towarzystwa, gdyż w jego kierunku zmierzała uśmiechnięta Luna. Jej długie, blond włosy opadały lekkimi falami na ramiona. Ubrana była w kwiecistą sukienkę, która dodawała jej uroku. Dało się też zauważyć to, że wszyscy, których mijała, patrzyli na nią zawistnym wzrokiem, czego brunet nie mógł w żaden sposób pojąc. Dziewczyna przyjaźnie się uśmiechała, sprawiając, że w jej policzkach pojawiły się dołeczki. Zatrzymała się w pewnym momencie, biorąc czarnego kocura na ręce i głaskając jego lśniącą sierść. Potem ruszyła dalej, po chwili siadając obok chłopaka ze zwierzęciem na kolanach, które głośno mruczało.
- Hej - odparła wesoło Luna, lecz po chwili zmarszczyła nos. - Nie boisz się wypuszczać swojego kotka w tak wysoką trawę?
- Cześć i nie, nie boję się - powiedział Liam z uśmiechem. - Dlaczego miałbym się bać?
- W wysokiej trawie znajdują się Zgryzotki - oznajmiła z powagą dziewczyna. - Broniąc swojego terytorium mogą nieźle pogryźć.
- Zgryzotki? - Brunet uniósł pytająco brwi. - Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
- Lepiej żebyś miał się na baczności - powiedziała z powagą jasnowłosa, nadal głaszcząc czarnego kota.
- Będę uważał. - Brunet mrugnął przyjaźnie w stronę dziewczyny.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, wpatrując się w siebie. Było między nimi coś więcej niż tylko przyjaźń. Chłopak wiedział o tym od chwili, w której ją poznał. Różniła się od innych dziewczyn pod wieloma względami. Była zabawna, inteligentna, miła. Ale przede wszystkim dziewczyna nie udawała kogoś innego. Była sobą i to było najważniejsze.
- Jak nazwałeś swojego zwierzaka? - zapytała z zaciekawieniem Luna.
- Jeszcze się nie zdecydowałem na konkretne imię - oznajmił Liam. - A szczerze, to nawet się nad tym nie zastanawiałem.
- To źle - odparła ze smutkiem blondynka. - Każde oswojone zwierzę powinno mieć imię.
- Uwierz mi, że nie jestem dobry w nazywaniu - powiedział z uśmiechem chłopak. - Ostatnio chciałem nazwać go Kot.
- Bardzo twórcze. - Jasnowłosa zaśmiała się wesoło.
- Może ty masz jakiś pomysł? - zapytał wyczekująco Liam.
- Okazuje się, że rozmyślałam już o tym od pewnego czasu - zaczęła Luna, próbując dobrać odpowiednie słowa.
- No i, co wymyśliłaś? - Chłopak patrzył wyczekująco na blondynkę.
Liam czekał na odpowiedź blondynki, która specjalnie trzymała go w napięciu. Na zachętę, chłopak posłał jej jeden ze swoich uśmiechów, które były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla niej.
- Szczęściarz - odparła po pewnym czasie dziewczyna. - Właśnie tak powinien się nazywać.
- Dlaczego właśnie tak? - zapytał ze zdziwieniem brunet.
- Dlatego, że twój kot ma niezwykłe szczęście, że ma takiego pana, jak ty - powiedziała Luna, unikając kontaktu wzrokowego.
- Tak uważasz? - Liam obdarzył ją ciepłym spojrzeniem.
- Ja to po prostu wiem - odparła lekko zmieszana jasnowłosa.
- A więc od dzisiaj mój kot nazywa się Szczęściarz - potwierdził chłopak z uśmiechem. - Chyba ja też jestem swego typu szczęściarzem.
- Mów dalej. - Dziewczyna podniosła wzrok, wesoło się uśmiechając.
- Ja też jestem szczęściarzem, bo spotkałem kogoś takiego jak ty - powiedział pewnie brunet, łapiąc blondynkę za rękę.
- Idąc tokiem twojego myślenia, to ja też okazuje się być Dzieckiem Słońca - oznajmiła z radością Luna. - Ale się dobraliśmy.
Znowu siedzieli w milczeniu, napajając się piękną pogodą, spokojem i tym, że mieli siebie. Liam bawił się jej smukłymi palcami, sprawiając, że dziewczyna obdarzała go promiennym uśmiechem. Nie obchodziły ich nawet ciekawskie spojrzenia innych uczniów, którzy zawzięcie o nich rozmawiali, zapewne zazdroszcząc im szczęścia, które teraz czuli.
Ich wspólnie spędzane chwile przerwał Draco Malfoy, który pojawił się przed nimi znikąd. Patrzył się na nich wyczekująco, jakby przyłapał ich na gorącym uczynku. Miał zmierzwione włosy i niechlujnie założoną szatę.
- Liam, nie czas na miłości - powiedział poważnym tonem blondyn. - Musimy pogadać.
- Śmiało - odparł beztrosko Liam.
- Wolałbym bez świadków - oznajmił Draco, po czym jak najszybciej zaczął oddalać się w stronę Zakazanego Lasu.
Brunet przeprosił zdziwioną Lunę i ruszył za Malfoy'em, zostawiając ją samą ze Szczęściarzem. Chłopak nie mógł dogonić kolegi aż do czasu, kiedy weszli do lasu. Był on ciemny i mroczny, jakby wzięty żywcem z krwawego horroru. Liam wiedział, że nie wolno było się tam im zapuszczać, ale widząc zaciętą minę niewzruszonego blondyna, nie wycofał się. Szli tak dobre kilka minut, mijając dziwnie powykręcane, uschnięte drzewa, które wyglądały niczym sylwetki ludzi z rysunków Luny. Wokół nich unosiła się gęsta mgła, a las spowity był mrokiem. Było to nad wyraz dziwne, gdyż poza jego granicami grzało słońce i nie było mowy, aby pogoda tak bardzo się pogorszyła.
Po chwili Draco zatrzymał się, rozglądając się i po raz pierwszy tego dnia ukazując zdenerwowanie. Przeczesał drżącą dłonią białe włosy i głęboko odetchnął. Spojrzał z niemym przerażeniem na bruneta, poprawiając szatę.
- Co my tutaj robimy? - zapytał Liam, przerywając wszechobecną ciszę. - Przecież doskonale wiesz, że nie możemy tutaj być.
- Słuchaj, jest ktoś, kto chce z tobą pomówić - powiedział niepewnym głosem blondyn. - To jest bardzo ważna sprawa, więc spróbuj zachowywać się normalnie.
- Ale o co chodzi? - ponownie zadał pytanie poddenerwowany chłopak. - Kto chce się ze mną spotkać?
- Zobaczysz - Malfoy po raz kolejny wziął głęboki oddech. - Po spotkaniu wszystko ci wyjaśnię.
Czekali z niecierpliwością i zdenerwowaniem, raz po raz rozglądając się wokół. Liam czuł, że serce bije mu tak mocno, że zaraz wyrwie się mu z piersi. Nie miał pojęcia dlaczego blondynowi tak bardzo zależało na tym spotkaniu. Zastanawiało go też to, co on sam miał z tym wszystkim wspólnego.
Po kilku długich minutach oczekiwania, z mgły wyłoniły się dwie postacie. Jedna była kobietą, której twarz zdobił szyderczy uśmiech, a drugą osobą był nie kto inny, jak ten sam chłopak z czerwonymi włosami, który szantażował Draco. Szli powoli, jakby nie śpieszno było im się z nimi rozprawić. Kobieta miała długie, pokręcone włosy, które w nieładzie spoczywały na jej ramionach. Ubrana była w czarną sukienkę, która sięgała ziemi. Czerwonowłosy także się uśmiechał, trzymając w prawej ręce różdżkę. Gdy już stanęli naprzeciwko chłopców, spojrzeli po sobie, kiwając głowami. Liam mimowolnie schował dłoń do kieszeni, gdzie trzymał różdżkę, aby w razie ataku, mieć szansę na obronę.
- No proszę, proszę - zaczęła kobieta, krążąc wokół blondyna. - Nasz mały Draco wywiązał się z umowy.
- Przecież wiecie, że dla Czarnego Pana jestem gotów zrobić wszystko - powiedział drżącym głosem Malfoy.
- Jak się tutaj dostaliście? - wtrącił się Liam, zwracając na siebie uwagę ciemnowłosej. - Tereny Hogwartu chronią odpowiednie zaklęcia.
- Widzę, że mamy tutaj odważnego mądralę - oznajmiła z uśmiechem kobieta, podchodząc bliżej bruneta. - Wasz ukochany opiekun domu w końcu na coś się przydał.
- Do rzeczy. - Czerwonowłosy spojrzał w stronę Liam'a. - Zainteresowałeś swoją postawą Czarnego Pana.
- Mówisz o Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać? - zapytał z lekkim przerażeniem brunet.
- Tak, to o nim jest mowa - potwierdził Maurice. - Ma on dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
- Jaką? - zadał podstawowe pytanie chłopak.
- Pragnie abyś dołączył do jego zastępów - powiedziała szyderczo kobieta, gładząc Liam'a po policzku. - Jesteś taki inteligentny, więc nie wypadałoby stchórzyć.
- Musiałbym się zastanowić - oznajmił pewniej brunet.
- Czarny Pan daje ci tydzień - zaczął przeciągle czerwonowłosy. - Znaj jego dobroć, że dał ci tyle czasu.
- Do zobaczenia chłopcy! - wykrzyknęła na odchodne kobieta, śmiejąc się szyderczo.
Kilka chwil potem dwoje zwolenników Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, zniknęło im z pola widzenia. Liam spojrzał z przerażeniem w stronę straszliwie bladego Draco. Brunet miał okropny mętlik w głowie. Słyszał tyle niedobrych rzeczy o Czarnym Panie, że bał się, że jeśli mu odmówi, to czeka go natychmiastowa śmierć. Chłopak nogi miał jak z waty i ledwo mógł utrzymać się na nogach, kiedy wracali na błonia. Szli w milczeniu, zdając sobie jednak sprawę z tego, że będą musieli porozmawiać.
Po kilku minutach znowu znaleźli się w snopie jasnego słońca, które po wyjściu z ciemnego Zakazanego Lasu, niemiłosiernie raziło oczy. Wrócili do Luny, która bawiła się ze Szczęściarzem, nie zdając sobie sprawy z sytuacji, która niedawno miała miejsce. Uśmiech z twarzy dziewczyny ustąpił, kiedy zobaczyła ich blade twarze i drżące ręce.
- Czy coś się stało? - zapytała z przerażeniem Luna. - Dlaczego jesteście tacy bladzi?
- My po prostu nie jedliśmy dzisiaj śniadania - odpowiedział szybko Draco, bojąc się, że Liam wyzna dziewczynie całą prawdę.
- To bardzo nie zdrowo - powiedziała ze spokojem jasnowłosa.
- Oh, naprawdę? - Blondyn wykrzywił twarz, próbując naśladować głos dziewczyny. - Jestem Pomyluna i na wszystkim się znam.
- Zamknij się! - wykrzyknął zdenerwowany brunet, zdzielając kolegę po białej głowie.
Po raz kolejny tego dnia, zapadła krępująca cisza. Luna zasmuciła się nieco słowami, które usłyszała od Draco, ale dzielnie się trzymała, lekko się uśmiechając.
Liam spojrzał na Malfoy'a, który wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. Chłopak postanowił, że lepiej będzie jeśli obaj wrócą do pokoju wspólnego, aby chociaż trochę móc odreagować.
- Luna, przepraszam, ale Draco powiedział mi, że wzywał nas profesor Snape, więc musimy iść - powiedział brunet, czekając na to, co powie jasnowłosa.
- Dobrze, nie ma sprawy - odparła wesoło blondynka, głaszcząc kocura.
- Jeśli chcesz to Szczęściarz może zostać dzisiaj u ciebie. - Liam posłał Lunie wymuszony uśmiech.
- Zajmę się nim najlepiej jak potrafię - zadeklarowała szczęśliwa dziewczyna. - To do zobaczenia.
- Do zobaczenia - powiedział brunet.
Chłopak razem z Draco, skierowali się w stronę zamku. Nadal milczeli, gdyż nie wiedzieli, co mieli sobie powiedzieć. Liam oczekiwał natychmiastowych wyjaśnień, ale wiedział, że będą mogli porozmawiać dopiero wtedy, kiedy wszyscy Ślizgoni zasną. Chłopcy szybko mknęli korytarzami Hogwartu, tak jakby ktoś ich gonił.
W pokoju wspólnym zastali kilkoro uczniów, którzy śmieli się w najlepsze z opowiadanych przez siebie kawałów. Draco usiadł na najbardziej oddalonej od wszystkich kanapie, łapiąc się za głowę. Liam poszedł za jego przykładem, siadając obok. Brunet wiedział, że ich późniejsza rozmowa nie będzie łatwa. Obaj mieli trudne charaktery, a przecież ich głównym tematem będzie Czarny Pan.
Liam poczuł, że jego świat wykonał obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni.
Już nic nie miało być w porządku.
Feeeest... on nie może być tym złym :( No bo sory, lubi Lunę, Luna jest fajna, on też ma być fajny! Oto mój tok rozumowania ^^ No i musi być miły i dobry dla Szczęściarza. A tak poza tym, to rozdział interesujący, jestem również ciekawa, jak rozwinie się ta sprawa z Draco, Voldkiem i Liamem xd Choć mam wielką nadzieję, że Liam nie okaże się być tym złym, w końcu on nie ma takiego strasznego charakteru, ani nic, jak wydawało mi się na początku. No cóż, czekam na kolejny rozdział :) Nom i zapraszam do siebie, jeżeli znajdziesz czas :)
OdpowiedzUsuńno nie mogę ♥
OdpowiedzUsuńlopsyb.blogspot.com