poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział czwarty "Hogwart"


    Liam Court stał właśnie na peronie dziewięć i trzy czwarte, o którym dowiedział się z listu, w którym zawarte były również potrzebne rzeczy do szkoły, które zakupił na ulicy Pokątnej jakiś czas temu.
    W hotelu czas spędzał na spaniu, oglądaniu w telewizji durnowatych serialików i czytaniu książek, które przy ucieczce z domu, udało mu się zabrać. Natomiast kot pochłaniał mnóstwo jedzenia, dlatego chłopak musiał co drugi dzień kupować mu karmę w pobliskim sklepie. Imię zwierzaka nadal było wielką niewiadomą. Kocur poza tym nie sprawiał żadnych uciążliwych kłopotów. 
    Brunet rozejrzał się niepewnie. I co teraz mam robić? Tak po prostu wbiec na ścianę? Liam pokręcił z niedowierzaniem głową. Ponownie się rozejrzał, sprawdzając, czy nie ma w pobliżu zwykłych ludzi, tak zwanych mugoli. Poprawił torbę na ramieniu i głęboko odetchnął. Wózek na potrzebne rzeczy do szkoły załadowany był po brzegi. Klatka z kotem stała niepewnie na górze tej sterty. Chłopak odszedł kilka kroków w tył i  zaczął biec ze wszystkich sił wprost na ścianę, z którą w efekcie się nie zderzył. Było to zdumiewające, gdyż znalazł się teraz na innym peronie, a pociąg do Hogwartu już czekał na uczniów, którzy lawinami się do niego wlewali. Rodzice czule żegnali swoje pociechy, przestrzegając, o tym, aby dobrze się zachowywały i nie sprawiały problemów w szkole. 
    Liam poczuł, że jego żołądek skręca się w ciasny supeł, sprawiając, że z trudem łapał powietrze. Był tutaj zupełnie sam. Nikt z nim nie przyjechał, nie dał bezwartościowej przestrogi. Chłopak ciągle zastanawiał się, dlaczego miał tak zapatrzonych w siebie rodziców, których interesowały jedynie dobra materialne i wysoka pozycja społeczna. Od przyjścia na świat chłopca, nie obchodziły ich losy swojego syna, który został wychowany przez osoby trzecie. Liam przez większość czasu, gdy był dzieckiem, nie wiedział, jak wyglądają jego rodzice i czy w ogóle ich ma. Musiał dorosnąć o wiele szybciej niż jego rówieśnicy i zrozumieć rzeczy, które nie były łatwe do pojęcia, gdy się miało niespełna kilka lat. 
    Czy teraz było mu z tego powodu przykro? Czy przez to miał żal do rodziców i nie chciał ich znać? Być może, ale nie dawał tego po sobie w żaden sposób poznać. 
    Liam głęboko odetchnął, nakładając na swoją twarz żelazną maskę, przez którą bardzo trudno było się przebić. Zaczął przepychać się z wózkiem między innymi uczniami Hogwartu, chcąc ulokować wszystkie swoje bagaże i klatkę z kotem do odpowiedniego przedziału. Gdy po kilku minutach udało mu się pozbyć swoich rzeczy, wsiadł do pociągu Expresu Hogwart. Jedynym bagażem jaki zabrał ze sobą był niewielki, skórzany plecak. 
    Chłopak szedł ciasnym korytarzykiem, poszukując wolnego przedziału, bez rozwrzeszczanych rówieśników, którzy mogliby zepsuć jego jakikolwiek humor doszczętnie. Po niespełna kilku sekundach udało mu się odnaleźć odpowiednie, ciche miejsce do podróży. Rozsunął drzwi przedziału i wszedł do niego śmiałym krokiem. W ten sposób mógł odizolować się od innych i w spokoju spędzić podróż. Niestety nie potrwało to długo, gdyż do przedziału weszła jeszcze jedna osoba. Na jej widok Liam mimowolnie się uśmiechnął. W tym samym momencie pociąg powoli ruszył, buchając głośno parą. 

- Można?  -  zapytała Luna, patrząc na bruneta swoimi szaro-niebieskimi oczami.
- Jasne  -  odparł chłopak, pokazując gestem dłoni miejsce naprzeciwko siebie.  -  I znowu się spotykamy.
- Tak wyszło  -  Dziewczyna wzruszyła ramionami  -  Stwierdziłam, że raczej nikt z moich znajomych nie zechce mnie w swoim przedziale.
- To skąd pewność, że ja chcę?  -  zapytał z przekąsem Liam.
- Po pierwsze, przed chwilą się zgodziłeś, a po drugie, ty jesteś inny niż wszyscy  -  powiedziała Luna, wyczekując jakiejś odpowiedzi. 
- Dlaczego nie chcą się z tobą zadawać?  -  Chłopak wyraźnie zdziwiony, pochylił się bliżej w stronę blondynki. 
- Bo jestem dziwadłem  -  odparła z trudem jasnowłosa, spuszczając wzrok.  -  Nazywają mnie Pomyluna.
- Uważam, że nie powinnaś się tym przejmować  -  powiedział Liam, łapiąc dziewczynę za rękę . -  Umysłem są to jeszcze dzieci i gadają trzy po trzy, aby sprawić ci przykrość. 
- Tak myślisz?  -  zapytała Luna, odwzajemniając uścisk dłoni.
- Ja to wiem  -  oznajmił chłopak, patrząc jasnowłosej w oczy.  -  Jeśli ktoś jeszcze raz ciebie tak nazwie, to będzie miał ze mną do czynienia.
- Dziękuję ci  -  powiedziała blondynka, wolną ręką przeczesując włosy. -  Jeszcze nikt ze mną tak nie rozmawiał.
- Uwierz mi, że ze mną też nie. -  Chłopak pogładził palcem wierzch jej dłoni.  -  Widocznie po raz pierwszy w życiu los się do mnie uśmiechnął.
- Niewątpliwie  -  oznajmiła z uroczym uśmiechem dziewczyna, lekko się czerwieniąc. 

    Liam widząc zakłopotanie Luny, puścił jej dłoń, ciągle patrząc jej w oczy. Jasnowłosa spuściła wzrok, wpatrując się w swoje kolorowe trampki. Siedzieli w krępującym milczeniu. 

- Powinieneś przebrać się w szatę  -  powiedziała blondynka, przerywając głuchą ciszę.  -  Wszyscy uczniowie mają taki obowiązek, więc w tej sprawie nie jesteś wyjątkiem.
- Już się robi, proszę pani  -  oznajmił hardo Liam, powodując, że Luna obdarzyła go swoim promiennym uśmiechem.

    Brunet wyciągnął szybkim ruchem ze swojego plecaka czarną szatę i nałożył ją bez zapinania. Jasnowłosa natomiast czytała zawzięcie jakiś artykuł w kolorowym piśmie. Chłopak stwierdził, że naprawdę ją polubił. Przy niej nie musiał nakładać swojej maski i być obojętnym na wszystko. 
    Przez znaczną większość podróży, rozmawiali, śmiali się z byle powodu i czytali gazety, które zabrała ze sobą Luna. Czas płynął im z niesamowitą szybkością.
    W pewnym momencie, gdy oglądali przepiękne krajobrazy z okna, pociąg zatrzymał się z lekkim szarpnięciem. Byli na miejscu, w Hogwarcie. Brunetowi zdawało się, że podróż minęła zaskakująco szybko. Razem z Luną udało im się wyjść z pociągu, bez większego tłoku. 
    Na zewnątrz było chłodno i ciemno. W oddali widać było zarys ogromnego zamku z tysiącami wieżyczek. Wszystko było rodem z jakiejś baśni dla dzieci. Liam nie mógł uwierzyć własnym oczom, że to właśnie jest Hogwart, o którym wszyscy mówią z szacunkiem. Jego dawna szkoła w Kanadzie była tylko zwykłym, szkolnym budynkiem. Niczym nie wyróżniała się od tych mugolskich, może poza tym, że uczono tam magii rzecz jasna i osoby postronne nie miały do niej wstępu. Tutaj było zupełnie inaczej i aż czuło się niezwykłość tego miejsca, które z pewnością można było nazwać magicznym. 
    Zachwyt chłopaka Hogwartem, przerwało powrócenie myślami do rzeczywistości, spowodowane natarczywym spojrzeniem nieznanej mu kobiety. Wyrosła tuż przed nim w nieznanych okolicznościach. Jej wyraz pokrytej zmarszczkami twarzy był surowy. Wzrok przeszywał na wylot i powodował uczucie zakłopotania. Kobieta włosy miała związane w ciasny kok na czubku głowy, a ubrana była w sięgającą kostek szatę.

- Liam Court?  -  zapytała unosząc brew. 
- Tak  -  odpowiedział niepewnie Liam.
- Zapraszam za mną  -  powiedziała kobieta bez wyrazu.
- A co z moimi rzeczami?  -  zapytał chłopak lekko podnosząc przy tym głos.  
- Tym się nie martw  -  powiedziała chłodno, idąc w nieznanym kierunku.  -  Zapraszam za mną! 

    Brunet pomachał na pożegnanie zdezorientowanej Lunie i poszedł, jak sądził Liam, za nauczycielką. Szli żwirowaną ścieżką, przedzierając się niekiedy przez krzaki. Po kilku minutach marszu, wkroczyli w snop jasnego światła tuż u drzwi potężnego zamku. Kobieta bez wahania weszła do środka, kierując się na murowane schody. Resztę drogi pokonali w szybkim tempie, idąc nieznanymi korytarzami. Nie dało się ukryć, że zamek był ogromny i łatwo można było się w nim zgubić. W pewnym momencie kobieta zatrzymała się przed mosiężnymi drzwiami z ręcznie rzeźbionego drewna. Odwróciła się w stronę Liam'a i spojrzała na niego nieco łaskawszym tonem.

- Dalej musisz iść sam  -  powiedziała szeptem kobieta. -  Potem zejdziesz do Wielkiej Sali, którą mijaliśmy na samym dole.

    Po tych słowach, nauczycielka odwróciła się na pięcie i znikła z pola widzenia. Chłopak nie miał pojęcia, kto czeka na niego za drzwiami i co takiego się wydarzyło, że musiał się z nim widzieć już teraz. Liam poprawił wymiętą szatę, pewnie zapukał, po czym przekręcił żelazną klamkę. Pomieszczenie okazało się spore, zastawione dziwnymi przedmiotami nieznanego pochodzenia. Za biurkiem siedział starzec z długą, siwą brodą. Ubrany był w błękitną szatę, która w świetle świec lekko błyszczała. Liam poznał owego człowieka bez zastanowienia. Był to sam dyrektor szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. 

- Słyszałem, że chciał pan mnie widzieć. - Brunet spojrzał wyczekująco w pogodne oczy starca. 
- Tak  -  odparł z uśmiechem Dumbledore.  -  Proszę, usiądź.

    Chłopak posłusznie zajął miejsce naprzeciw dyrektora w wygodnym krześle, omiatając spojrzeniem niesamowity wygląd gabinetu. Zdawało się, że każdy, nawet najdrobniejszy przedmiot w tym pomieszczeniu, ma duszę i żyje własnym życiem. W powietrzu odczuwało się zapach pergaminu, który tylko dodawał charakteru temu miejscu. 

- A więc pewnie zastanawiasz się, dlaczego kazałem ci tutaj przyjść. - Dyrektor przerwał ciszę, drapiąc się po głowie. - Otóż postanowiłem, że oszczędzę ci przykrości i w moim gabinecie przydzielę cię do poszczególnego domu.
- Skąd pan wiedział, że chciałem tak samo to załatwić?  -  zapytał zdziwiony Liam.
- Kiedyś też byłem młody i stwierdziłem, że nie chciałbym przebywać wśród pierwszorocznych na twoim miejscu  -  odparł swobodnie Dumbledore.  -  A więc, do dzieła.

    Dumbledore wstał z fotela i podszedł do niewielkiej szafki. Otworzył ją małym kluczykiem i wyciągnął z niej stary, pomięty kapelusz. A więc to jest ta Tiara Przydziału, o której mówił Draco  -  pomyślał Liam, patrząc z zaciekawieniem w stronę dyrektora, który zmierzał w jego kierunku. Tak po prostu bez słów wyjaśnienia, jakby wiedząc, że brunet o wszystkim wie, nałożył mu kapelusz na głowę, który zaczął się wiercić i mówić coś niezrozumiałego. Chłopak słysząc te szepty miał ochotę zakryć uszy rękoma. Wśród tych słów dało się wyłapać jedynie pojedyncze, takie jak: "ministerstwo", "ucieczka", "Pokątna". 
    Po chwili wszystko ucichło, sprawiając uczucie lekkiego niepokoju. Nagle kapelusz wrzasnął "Slytherin!", niemalże spadając z głowy Liam'a, który na dźwięk wypowiedzianego słowa, drgnął. Dumbledore w ostatniej chwili złapał zniszczone nakrycie głowy i schował do tej samej szafki, co przedtem. 

- W takim układzie już wiesz do jakiego domu zostałeś przydzielony i możesz spokojnie udać się na ucztę z okazji nowego roku szkolnego do Wielkiej Sali  -  powiedział z uśmiechem dyrektor.
- Dziękuję  -  odparł chłopak, wstając z krzesła i wychodząc z gabinetu. 

    Liam stwierdził, że Dumbledore to naprawdę miły człowiek. Teraz nie rozumiał niechęci Draco w stosunku do niego. Brunet cieszył się z powodu tego, że został przydzielony do Slytherinu. Wydawało mu się, że trafił do odpowiedniego dla siebie miejsca. 
    Chłopak ruszył w powrotną drogę na dół i jak okazało się, orientacja w terenie go nie zawiodła, gdyż bez problemu trafił do Wielkiej Sali. Myślał, że już nic nie jest w stanie zaskoczyć go w tym zamku. Jednak to, co zobaczył teraz przekroczyło jego najśmielsze oczekiwania. 
    Ogromne pomieszczenie zastawione było czterema długimi rzędami stołów. Na każdy z nich było obfite jedzenie, na których widok, żołądek skręcał się z głodu. Praktycznie wszystkie miejsca zajęte były już przez uczniów. Zamiast sufitu w górze rozpościerało się rozgwieżdżone, ciemne niebo, które zachwycało swoim pięknem. W powietrzu wisiały ozdobne świece, które były jedynym źródłem jasnego światła. Nad stołami zamieszczone były godła poszczególnych domów w Hogwarcie. Wąż na zielono-srebrnym tle należał do Slytherinu, lew na złoto-szkarłatnym tle do Gryffindoru, orzeł na brązowo-niebieskim tle do Ravenclaw, natomiast borsuk na żółto-czarnym tle do Huffelpuffu. Skąd o tym wiedział Liam? Przeczytał w książce o historii Hogwartu, gdy nudził się w hotelu. Na samym końcu Wielkiej Sali stał kolejny stół, przy którym siedzieli nauczyciele. Z przodu, na niewielkim podeście, znajdował się drewniany pulpit z mikrofonem do przemówień dyrektora. Wszystko ogarnięte było aurą tajemniczości, która wręcz pochłaniała zebranych.  
    Liam był zachwycony tym widokiem. Poczuł się tak, jakby w końcu odnalazł swoje miejsce na ziemi. Dlaczego wcześniej nienawidził Hogwartu? Sam nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie. 
    Wśród siedzących przy stole Ślizgonów udało mu się odnaleźć wzrokiem Draco, który z zawziętością rozmawiał z chłopakiem obok. Po drugiej stronie blondyna było wolne miejsce, więc Liam pewnym krokiem ruszył w tamtą stronę. Gdy spoczął obok Malfoy'a, ten obdarzył go zaskoczonym spojrzeniem, lecz po chwili lekko się uśmiechnął. 

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy?  -  Draco uniósł znacząco brew.  -  Czyli udało ci się załatwić sobie przydzielenie w gabinecie Dumbledore'a?
- A nie widać?  -  Brunet posłał blondynowi cyniczny uśmieszek.

    Ich dalszej wymianie zdań przeszkodziło rozpoczęcie przydzielania pierwszorocznych, którzy z ogromnym strachem podchodzili do krzesła, gdzie siadali i nakładano im ten sam wymięty kapelusz, co chłopakowi. Było ich całkiem sporo, lecz szło to wszystko z zadziwiającą szybkością, więc po chwili każdy z domów otrzymał nowych uczniów. Potem dyrektor stanął przy pulpicie i gestem dłoni uciszył wszystkich uczniów, którzy z entuzjazmem szeptali między sobą. 

- Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie!  -  wykrzyknął Dumbledore radośnie  -  Chciałbym tylko wam oznajmić, że do naszych skromnych szeregów nauczycieli wstąpiła niejaka Dolores Umbridgre, która będzie prowadzić lekcje Obrony Przed Czarną Magią. Powitajmy ją oklaskami!

    Uczniowie posłusznie wykonali polecenie dyrektora, a ich oczom ukazała się niewielka postać ubrana od stóp do głów na różowo. Liam bez zawahania stwierdził, że nie jest ona normalna i z pewnością wszyscy mają o niej takie samo zdanie. Chwilę potem dyrektor podziękował wszystkim za uwagę i świetne przywitanie nowej nauczycielki, i rozpoczęła się uczta.
    Wszyscy rzucili się na smakowite przekąski tak, że po chwili talerze były zupełnie puste. Jednak dzięki niezwykłemu zaklęciu, półmiski ciągle wypełniały się jedzeniem. Do picia był jedynie sok dyniowy, który jak się okazało, w smaku był przepyszny. Liam po spróbowaniu tylko kilku potraw, był już tak najedzony, że choćby chciał, to nie wcisnął by już w siebie nic więcej. 
    Gdy uczta w Wielkiej Sali dobiegła końca, wszyscy uczniowie odeszli od stołów i podążyli za prefektami swoich domów. Liam trzymał się na końcu, gawędząc z Draco i nowo poznanymi kolegami, którzy byli naprawdę zabawni. Nim się obejrzał stali już przy kamiennej ścianie. Prefekt Slytherinu powiedział hasło i mogli wejść do środka.
    Wewnątrz znajdował się spory, wydłużony pokój, który przy okazji był nisko sklepiony. Był to loch, mieszczący się pod mijanym przez nich jeziorem. W jednym miejscu po ścianie spływały niewielkie krople wody. Jedynym źródłem światła były powieszone pod sufitem zielonkawe lampy. Na środku mieścił się gustownie rzeźbiony kominek, w którym leżały lekko rozżarzone kawałki węgla. Wokół znajdowały się bogato wyglądające, wygodne fotele, krzesła i stoły.
Liam z wrażenia jakie zrobiło na nim pomieszczenie, otworzył usta. Jeszcze nigdy w życiu nie widział tak mrocznego miejsca. 
    Chłopak w kilku susach znalazł się na górze, gdzie znajdowały się sypialnie. Kobieta, która zaprowadziła go do gabinetu dyrektora miała rację. Jego rzeczy stały teraz na jednym z łóżek, a kot wesoło przechadzał się po pokoju. 
    Brunetowi podobało się tutaj. Wszystkie złe emocje, jakie towarzyszyły mu przed przybyciem do Hogwartu po prostu wyparowały. 
    Czuł, że jest w domu.

15 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza? ^^ Chyba pierwszy raz, haha!
    Rozdział bardzo mi się podobał. Dużo barwnych opisów, swobodnych dialogów i oczywiście Liama, którego zdążyłam jakoś polubić. Może nie jest za sympatyczny, ale fajny jest :)
    Zwłaszcza w tym rozdziale wykazał jakieś prawdziwe, ludzkie uczucia. Niepewność, strach - to wszystko go męczyło zanim przekroczył magiczną linię prowadzącą do magicznego peronu. To tylko sprawiło, że stał się bardziej realny.
    I pojawiła się znowu Luna ^^ Lubię ją i cieszę się, że i tu znalazła swoje miejsce. Przyjemnie będzie o niej czytać.
    Czyżby spodobała się chłopakowi? Na to wskazuje jego zachowanie w przedziale.
    Podobało mi się spotkanie z dyrektorem. Wyszło ci to naprawdę dobrze, a podobno odtworzenie jego postaci nie jest znowu takie łatwe.
    Czyli Liam trafił do Slytherinu? Nie powiem, żeby był to mój ulubiony dom. No, ale tam również może spotkać go mnóstwo dobrego, więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
    Pozdrawiam i życzę ci udanego sylwestra oraz Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za Twój komentarz, który sprawił, że gdy go czytałam, to cały czas się uśmiechałam ;) Cieszy mnie również fakt, że opowiadanie, jak i postać Liam'a ci się spodobały ;] Dziękuję za życzenia i Tobie życzę tego samego! :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem, w końcu tu dotarłam! Przepraszam, że długo nie komentowałam, ale miałam drobne problemy techniczne, jak ja to nazywam xd Wszystkie rozdziały nadrobiłam, ale skomentuje tylko ten, bo czasu brak. Fajnie, że Luna i Liam się lubią. O tym chyba świadczy ten śliczny szablon :) Od początku myślałam, że chłopak trafi do domu węża. Oboje z Draco sa siebie warci. Ale przynajmniej blondyn będzie miał godnego sobie przeciwnika na słowne potyczki xd
    Ja się nie rozpisuje, życzę weny i pozdrawiam ^^
    PS. Czytasz jeszcze moje opowiadanie? Jeśli tak to zapraszam na nowy rozdział :)
    titanic-by-melodia, blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz ;) Masz rację co do tego, że Draco ma godnego siebie przeciwnika ;] W końcu znalazł tak jakby swoją bratnią duszę ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Witaj :)

    Właśnie nadrabiam zaległości jakie mi się pojawiły na Twoim blogu^^ Przepraszam, że dopiero teraz, ale najpierw święta, a teraz Sylwester, no, ale już jestem i czytam :)

    Podoba mi się ta para Liam + Luna, naprawdę niespotykane połączenie! Po za tym ich dialog był bardzo dopracowany :) Kocham to jak opisujesz, przeżycia bohaterów i całą akcję, totalnie barwne i wciągające ^^

    Życzę szczęścia w Nowym Roku 2013 ;*!

    Pozdrawiam serdecznie,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój miły komentarz ;) Nawet nie wiesz, jak wiele radości sprawia mi pisanie o Liamie i Lunie ;]
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. No czeeść.
    Ogółem rozdział mi się podoba. Wszystko ładnie opisane i wykreowane. Też polubiłam Liama, a to, że polubił Lunę sprawiło, że polubiłam go jeszcze bardziej. Szczerze mówiąc to z niecierpliwością czekałam na przyjazd Liama do Hogwartu i rozpoczęcie roku szkolnego. Nie zdziwiło mnie to, że trafił do Slytherinu.
    Pozdrawiam i szczęśliwego nowego roku życzę,
    Naomi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz ;) Wiele osób po pierwszym rozdziale stwierdziło, że Liam jest chamski i zmartwiło mnie to trochę, że nikt nie zauważył w jakiej on znajduje się sytuacji rodzinnej i że to przez to, jest jaki jest. Ale na szczęście po dodawaniu kolejnych rozdziałów wszyscy przekonali się do niego ;))
      Jeszcze raz dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  6. Hej trafiłam tutaj przypadkiem i pochłonęłam na razie ten tutaj obecny rozdział, ale możesz być pewna, że w weekend nadrobię zaległości, bo bardzo mi to przypadło do gustu. Powiem ci, czytając od razu skojarzyło mi się to z moim blogiem, którego akcja również dzieje się na piątek roku, a główna bohaterka odkrywa cała tą magię Hogwartu ;)
    No, ale do rzeczy- masz bardzo przyjemny styl pisania. Z początku wydawało mi się, że rozdział jest długi, ale nim się obejrzałam już się skończył. Jest w tym jakiś dynamizm, nawet w opisach, które są dosyć ciekawe i nie przeciągają się. Sam Liam jako bohater również mi się podoba. Mimo iż trafił do Slytherinu wydaje mi się, że jest trochę inny niż oni wszyscy. Podejrzewam, że będzie musiał znosić nieprzyjemności związane z jego relacją z Luną ( która podejrzewam się rozwinie), tylko oby nie zmienił się w tego typowego zimnego Ślizgona. Druga sprawa, że umieszczenie w opowiadaniu Luny to znakomity pomysł, zawsze miałam do niej jakiś sentyment ;)
    Informuj mnie o nowościach jeśli możesz, i zapraszam do siebie, liczę, że cię zainteresuje
    malfoy-issue.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój bardzo pochlebiający mi komentarz ;) Oczywiście będę informować Cie o nowościach ;] A wracając do Twojego komentarzu, to mogę powiedzieć tylko tyle, że Liam tak łatwo się od Luny nie odczepi ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Zapraszam na szósty rozdział na :
    www.lileyna-durand.blogspot.com
    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam, że Liam trafi do Slytherinu, po jego charakterze można było to rozpoznać :) Jednak czy słusznie, czy nie? Tego już nie jestem pewna.
    Jestem ciekawa, jak teraz potoczą się jego dalsze relacje z Luną. Draco i paczka zapewne nie jest dla niej uprzejmy i dla nich zadawanie się z osobami z innych z domów jest niedorzeczne, a co na twój bohater? Mam nadzieje, że on nie odrzuci Luny.
    Pozdrawiam, L. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz ;) Odpowiedzi na swoje pytania rozszyfrujesz z każdym kolejnym rozdziałem ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Cieszę się , że Liam się cieszy <3.
    W sumie to jestem jakoś tak pozytywnie nastawiona do tego , żę Tiara Przydziału przydzieliła go do Slytherin'u . Zawsze jak oglądałam Harrego Pottera to nie lubiłam tego domu tak jak większość byłam za Gryfindorem :) . Ale teraz jak Liam zakolegował się z Draco całkowicie zmieniłam nastawienie :)
    Muszę Ci jeszcze napisać , że nienawidzę Harrego Pottera i wszystkiego co się z Nim wiąże . Po prostu nie interesuje mnie to . Ale Ty całkowicie przykułaś moją uwagę za co Ci bardzo dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, rozdział lepszy od poprzednich, muszę to przyznać. Może jednak Liam nie jest taki zły... nom i Luna ! <3 Tak, tak i jeszcze raz tak! Uwielbiam ją ^^ . Rozdział raczej taki przejściowy, więc nie wiem co mogłabym napisać... lepiej zabiorę się za kolejny :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy