Liam'a obudziły promienie słoneczne wdzierające się przez jasne zasłony do sypialni, która urządzona została z wyczuciem stylu i harmonią. Chłopak szybkim ruchem nasunął kołdrę na głowę, mrucząc pod nosem przekleństwa.
Zawsze był niezłym śpiochem, który potrafił spać nawet do południa. Męczyło go ranne wstawanie i za każdym razem niemalże wysysało z niego całą energię. W swojej poprzedniej szkole, w Kanadzie, po zajęciach zawsze szedł do dormitorium i odsypiał kilka godzin. Było tak codziennie. Wielu kolegów twierdziło i zakładało się o to, że prześpi całe swoje życie, lecz on zdawał się nie być tym ani trochę poruszony.
Brunet zsunął kołdrę z głowy, gdyż zaczynało brakować mu powietrza. Wpatrywał się tępo w sufit i ozdobny żyrandol, który w promieniach słońca lekko błyszczał. Był zły, że nie dane było mu wyspać się dzisiejszego dnia. W łóżku było mu tak ciepło i przytulnie, że mógłby przeleżeć jeszcze kilka dobrych godzin.
Liam z oporami dźwignął się na rękach i usiadł, przecierając zaspane oczy. Chwiejnie wstał z łóżka i powłócząc nogami udał się do łazienki, gdzie wziął szybki prysznic. Ubrał się w ciemne dżinsy, koszulkę w kolorze szarości i swoją ulubioną, skórzaną kurtkę, która była nieodłącznym elementem jego ubioru.
Brunet stwierdził, że był gotowy i mógł ruszać do nieznanego sobie miejsca, jakim była ulica Pokątna. Nie wiedział kompletnie, czego miał się tam spodziewać. Sklepów rodem z baśni, czy zwykłych, szarych budynków? Spokojnego otoczenia, czy rozwrzeszczanego tłumu zakupowiczów? Wszystko w tym miejscu było wielką niewiadomą.
Chłopak spojrzał niepewnie na kominek w salonie. Nigdy nie lubił podróżowania w ten sposób, ale innej możliwości w tym momencie nie miał. Z bocznej kieszonki torby podróżnej wyciągnął proszek Fiuu i wysypał go trochę na dłoń. Resztę schował do wewnętrznej kieszeni kurtki na drogę powrotną. Liam wszedł powoli do kominka, uważając aby przy tym nie uderzyć się w głowę, którą i tak rozdzierał ból, spowodowany zwyczajnym niewyspaniem. Wolną ręką potarł nos, gdyż sadza podrażniała jego węch.
- Na Pokątną! - wykrzyknął brunet, znikając w obłokach wytworzonych przez proszek Fiuu.
Chwilę potem Liam wyszedł z murowanego kominka niepewnym krokiem. Przed nim rozciągała się ogromna przestrzeń zastawiona regałami, na których w nieładzie leżały pudełka w odcieniu brązu. Na samym środku stała sporych rozmiarów lada z polakierowanego drewna. Pomieszczenie z braku odpowiedniego oświetlenia, spowite było w przytłaczającym półmroku.
Spomiędzy regałów wyłoniła się postać siwego i chudego staruszka, który spoglądał z zaciekawieniem na Liam'a. Jego pomarszczona twarz wykrzywiła się w nikłym uśmiechu, a oczy błysnęły znad okrągłych okularów.
- W czym mogę pomóc? - zapytał przyjaźnie starzec, podchodząc bliżej.
- Czy trafiłem na Pokątną? - Chłopak znacząco spojrzał przez brudne okno, które niemalże lepiło się od brudu.
- Zgadza się - przytaknął mężczyzna, gładząc zasuszony jak śliwka policzek - Widzę, że mam przed sobą nowego ucznia Hogwartu.
- Tak - odpowiedział chłopak, uciekając wzrokiem od przeszywających oczu staruszka - Przepraszam, spieszy mi się.
- Ależ oczywiście - odparł z uśmiechem mężczyzna, wracając do przerwanego zajęcia między regałami.
Liam po wyjściu ze sklepu nie mógł uwierzyć własnym oczom. Sklepy wokół mieniły się różnorodnymi kolorami, a tłumy ludzi przeciskały się przez wąskie uliczki w poszukiwaniu odpowiedniego sklepu. Byli tu zabiegani dorośli, jak i głośne, roześmiane dzieci. Chłopak poczuł, że będzie to trudny dzień. Ból głowy przybierał na sile, a oczy piekły z niewyjaśnionej przyczyny. Liam miał nadzieję, że zrobi te cholerne zakupy w spokoju i ciszy, jednak nic nie świadczyło o tym, aby tak było.
Brunet ciężko westchnął i wmieszał się w tłum przechodniów, kierując się w nieznanym sobie kierunku. Niejednokrotnie ktoś wpadał na niego, co sprawiało, że wzbierał się w nim niepohamowany gniew. W takim tłoku nie mógł myśleć ani oddychać, więc wszedł do pierwszego, lepszego sklepu, uwalniając się od rozwrzeszczanych dzieciaków i ich równie irytujących rodziców.
Pomieszczenie było ciasne, ale wyjątkowo przytulne, jeśli można tak nazwać sklep ze zwierzętami. Było ich mnóstwo w różnych rozmiarów klatkach. Osobniki bacznie obserwowały każdy ruch kupujących, czekając na to aż to one zostaną zabrane przez nowego właściciela. Z listy wynikało, że chłopak musiał któregoś wybrać, co nie wywołało w nim ani krzty entuzjazmu.
Liam pośród klatek zauważył w kącie małego, czarnego kocura, który zadziornie machał łapą w stronę sąsiada. Chłopak na ten widok uśmiechnął się pod nosem, podchodząc bliżej. Kucnął tuż obok klatki, zwracając na siebie uwagę zwierzaka, który radośnie podbiegł w jego stronę. Brunet otworzył metalowe drzwiczki i wyciągnął kocura, gładząc jego puszyste futerko. Zwierzak przyczepił się pazurkami do jego skórzanej kurtki, wystawiając swój różowy język.
- Jesteś zupełnie jak ja - powiedział cicho Liam. - Przyczepiasz się do niewłaściwych osób.
Chłopak lekko się uśmiechnął, wkładając kota z powrotem do klatki. Zwierzę wpatrywało się w niego swoimi złocistymi oczami. Liam zaczął poważnie myśleć, o tym, czy nie kupić tego malucha.
- Myślę, że powinieneś go kupić. - Chłopak drgnął na dźwięk czyjegoś głosu. - Pasujecie do siebie.
Liam odwrócił się i zobaczył przed sobą uśmiechniętą dziewczynę z jasnymi włosami, które lśniły w promieniach słońca. Jej oczy były niezwykle bystre, w kolorze srebrno-niebieskim. Wpatrywała się bez skrępowania, wyczekując odpowiedzi.
- Mam rozumieć, że jestem tak samo słodki, jak on? - Brunet posłał jeden ze swoich zniewalających uśmiechów.
- Skoro tak uważasz - odpowiedziała dziewczyna, przeczesując swoje miękkie fale. - Można poznać imię nowego ucznia Hogwartu?
- Pozwolę, że to ty pierwsza się przedstawisz - powiedział Liam, nadal się uśmiechając.
- Luna Lovegood - oznajmiła jasnowłosa, wyciągając rękę w stronę zadowolonego chłopaka.
- Liam Court - Chłopak musną ustami wierzch dłoni dziewczyny, sprawiając, że ta, zarumieniła się.
- Miło mi cię poznać. - Luna odsłoniła rząd równiutkich zębów w uśmiechu. - Bardzo chętnie bym jeszcze z tobą porozmawiała, ale niestety spieszy mi się.
- W takim razie do zobaczenia w szkole - powiedział brunet, patrząc jak jasnowłosa macha mu na pożegnanie i znika za drzwiami sklepu.
Liam nie mógł uwierzyć, że to Luna pierwsza się do niego odezwała. Była pewna siebie i zupełnie inna od dziewczyn, które do tej pory poznał. Jej oczy były jak szmaragdy, lśniły niezwykłym blaskiem i sprawiały wrażenie iż można w nich utonąć. Jej promienny uśmiech powodował pojawianie się uroczego dołeczka w jej lewym policzku. Jasne, miękkie włosy dawały nieodpartą chęć ich dotknięcia. I ten jej rozmarzony wzrok, którym wpatrywała się w Liam'a bez żadnego skrępowania. Chłopak był szczerze zachwycony tym, że mógł ją poznać i miał nadzieję, że spotkają się ponownie w najbliższym czasie.
Za radą uroczej Luny, kupił czarnego kociaka, który teraz spoczywał w jego ramionach. Miał zamknięte oczy i mruczał z rozkoszą. Chłopak nie miał pojęcia, jak go nazwać. Na razie nie chciał zaprzątać sobie tym głowy, więc pomyślał, że może jasnowłosa następnym razem pomoże mu w wyborze.
Liam wyszedł z przytulnego sklepu ze zwierzętami i skręcił w boczną uliczkę w poszukiwaniu budynku, w którym mógł kupić nową szatę, której najzwyczajniej w świecie nie posiadał. Po drodze mijał tysiące nieznanych twarzy, które z zaciekawieniem patrzyły na niego i jego zadowolonego kocura.
Następna osoba, którą zobaczył, sprawiła, że zatrzymał się z niedowierzaniem. To był nie kto inny, jak jego matka. Stała razem z łysym facetem, który wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia, gdy ujrzał Liam'a. Chłopak poczuł, że i w nim wzbiera się gniew. Był to ten sam gość, z którym zdradziła go Louie. Matka podbiegła w swoich wysokich szpilkach do bruneta, z udawaną troską i zmartwieniem. Wtuliła się w jego ramię, lecz Liam nie odwzajemnił uścisku. Kot na ramieniu chłopaka został lekko przyduszony przez kobietę, co zasygnalizował cichym prychnięciem.
- Liam, jak mogłeś mi to zrobić? - zapytała rodzicielka, nie zwracając uwagi na zirytowanego kocura.
- A ty co tu robisz z tym gnojkiem? - Chłopak wskazał głową łysego, który zmierzał w ich kierunku.
- To tylko mój znajomy - odparła matka, odwracając wzrok.
- Doprawdy? - Liam uniósł prawą brew z udawanym zdziwieniem. - A czy to aby nie twój kochanek?
- Co ci przyszło do głowy? - Rodzicielka spojrzała ze strachem na łysego, który stanął obok niej.
- Zdradzasz ojca - stwierdził brunet patrząc z pogardą na matkę. - Nieładnie, oj nieładnie pani Court.
- Gdybyś nie był synem Elizabeth, dostałbyś w tym momencie w mordę - wtrącił łysy. - Przy okazji wyrównalibyśmy porachunki.
- Widzę, że w słowach jesteś mocny. - Liam splunął w stronę mężczyzny.
Łysy zacisnął dłonie w pięści, patrząc gniewnie na chłopaka, który z uśmiechem podtrzymywał jego spojrzenie. Matka z przestrachem gestem kazała uspokoić się im obydwu.
- Liam, proszę cię - powiedziała kobieta błagalnym tonem - wróć ze mną do domu.
- Nie, dziękuję - odparł brunet z niesmakiem. - A i życzę ci wszystkiego dobrego w związku z tym dupkiem.
Liam odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem zostawił za sobą zdruzgotaną matkę, która była świetną aktorką i jej nowego pupilka. Był wściekły. Jak ona mogła zdradzać ojca? I to jeszcze z takim gnojkiem? Zupełnie jej nie rozumiał. Jedyne co wiedział, to było to, że nie chciał jej już więcej widzieć. Była obrzydliwą, zakłamaną żmiją. Nienawidził jej z całego serca.
Chłopak po długich poszukiwaniach, znalazł sklep z szatami, które lśniły głęboką czernią w słońcu. Czyste i wyprasowane wisiały na eleganckich wieszakach, ułożone według rozmiarów. Za ladą stała kobieta z pierwszymi oznakami starzenia. Miała czarne, rozpuszczone włosy z widoczną siwizną i haczykowaty nos. Sprawiała wrażenie miłej, uśmiechając się do każdego swojego klienta. Ubrana była w długą, sięgającą do kostek sukienkę z lnianego materiału.
- W czymś ci pomóc złotko? - zapytała kobieta znad gazety, którą w tym momencie przeglądała.
- Nie, niech pani sobie nie przeszkadza. - Chłopak wskazał na tabloid, na co sprzedawczyni odpowiedziała nikłym uśmiechem.
Chłopak wypuścił z objęć kociaka, pozwalając mu rozejrzeć się po sklepie. Miał pełno jego sierści na swojej ulubionej kurtce, którą zrzucił machnięciem ręki na wypolerowaną podłogę.
Liam w momencie, w którym odwrócił się z powrotem w stronę szat, zderzył się z kimś głową. Brunet zaklął pod nosem, masując pulsujące bólem czoło. Podniósł wzrok i po raz kolejny tego dnia zamarł z zaskoczenia. Był to ten sam blondyn, który spotkał się pod hotelem ze spaślakiem z czerwonymi włosami. Chłopak patrzył na Liam'a gniewnym wzrokiem. Brunet zastanawiał się, co go jeszcze spotka w ciągu tego pokręconego dnia.
- Uważaj, jak łazisz ofermo! - wykrzyknął blondyn, wytrzeszczając oczy.
- Po cóż te mocne słowa? - zapytał Liam z udawaną powagą. - Sam powinieneś patrzeć, gdzie idziesz łajzo.
- Widzę, że trafiłem na równego sobie - odpowiedział z uśmiechem nieznajomy.
- W rzeczy samej - odparł chłopak, poprawiając kurtkę. - Na twoim miejscu zaryzykowałbym i postawiłbym się temu grubasowi z ognistą fryzurą.
- Kim jesteś i skąd o tym wiesz? - zapytał blondyn, patrząc z zaskoczeniem na Liam'a.
- Człowiekiem panie sędzio i radzę następnym razem wybrać bardziej ustronne miejsce do porachunków niż ciemna uliczka za hotelem - oznajmił z zadowoleniem brunet.
- Spostrzegawczy jesteś - stwierdził jasnowłosy. - A ty następnym razem nie szpieguj ludzi przez okno.
- Tak jest! - wykrzyknął Liam, salutując, na co blondyn zareagował śmiechem.
- Głupi jestem, ale polubiłem cię, a mało kto ma taki zaszczyt - powiedział z półuśmiechem nieznajomy. - Jestem Draco Malfoy.
- Liam Court. - Chłopcy uścisnęli sobie dłonie z błyskiem w oczach.
- Mam nadzieję, że przydzielą cię do Slytherinu - oznajmił Draco, przeczesując swoje niemalże białe włosy.
- Co to jakaś sekta? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Ach z tobą, jak z dzieckiem. - Blondyn teatralnie przewrócił oczami. - W Hogwarcie są cztery domy, którymi opiekuje się wyznaczony nauczyciel. Przydziela nas do nich Tiara Przydziału. To zwykły, stary, szpiczasty kapelusz, który wkłada się na głowę.
- Trochę to dziwne - przyznał Liam z przekąsem. - Ale dosyć zabawne.
- Ciebie też to czeka żartownisiu - stwierdził jasnowłosy. - Będziesz musiał iść razem z pierwszorocznymi bachorkami.
- Ani mi się śni. - Brunet lekko się oburzył, sprawiając, że Draco parsknął śmiechem.
- W takim układzie musisz załatwić sobie przydzielenie w gabinecie Dumbledore'a - oznajmił blondyn drapiąc się po głowie - Dla wyjaśnienia, to dyrektor Hogwartu. Taki tam stary pierdół z długą, siwą brodą, która jeszcze trochę, a będzie zamiatać podłogę.
- Widać, że darzysz go niezwykłą sympatią i szacunkiem - stwierdził Liam, szczerząc się w najlepsze.
W tym samym momencie czarny, jak smoła kot, zaczął rozkosznie mruczeć, łasząc się do nogi zdezorientowanego blondyna.
- Co to? - zapytał z odrazą jasnowłosy.
- A ty co, już zwierząt nie rozpoznajesz? - Brunet zadał pytanie z ironicznym uśmiechem.
- Bardzo śmieszne - odparł Draco. - Mam rozumieć, że pchlarz jest twój?
- Poprawna odpowiedz. Gratulujemy, otrzymujesz sto punktów! - wykrzyknął z zadowoleniem Liam.
- Czego ty się ośle ciągle cieszysz? - Blondyn wykrzywił swoją twarz w grymasie.
- Po prostu mam dobry dzień - odpowiedział chłopak wzruszając niewinnie ramionami.
- Dobra śmieszek, muszę spadać - powiedział jasnowłosy, zerkając na swój elegancki zegarek.
- To na razie albinosie - odparł uśmiechnięty Liam w stronę wychodzącego ze sklepu Draco.
- Kiedyś cię zabiję kretynie - rzucił na odchodne blondyn, znikając za drzwiami.
Brunet zdał sobie sprawę z tego, że polubił Malfoy'a. Miał też szczerą nadzieję, że trafi do tego samego domu, co on. Musiał jeszcze załatwić sobie u nieznanego mu Dumbledore'a przydzielenie w jego gabinecie. Nie miał najmniejszej ochoty być wśród pierwszorocznych dzieciaków. Na dodatek, nie miał pojęcia, jak ten cały proces będzie wyglądał. Ciekawił go również sam Hogwart, o którym wszędzie było głośno.
Liam wybrał odpowiednią dla siebie szatę, złapał swojego kota i wyszedł ze sklepu z wymiętoloną listą rzeczy, które musiał jeszcze zakupić. Dzięki małym wskazówkom uczynnych przechodniów, udało mi się odnaleźć odpowiednie budynki i już po godzinie obładowany był po uszy. Kocur w tym czasie przysypiał na jego jedynej wolnej ręce. Chłopak był okropnie zmęczony i chciał jak najszybciej wrócić do hotelu.
W tym celu wrócił do ogromnego sklepu z mnóstwem regałów i za zgodą tego samego, pogodnego starca, skorzystał z jego kominka.
Witaj :)
OdpowiedzUsuńMuszę cofnąć się do początku, ale ten rozdział mnie zaintrygował i muszę powiedzieć, że, aż pragnę się cofnąć ;D Trafiłam tutaj przez katalog i nie żałuję! Podoba mi się Twój szablon, a szczególnie ten mężczyzna obok Luny. Ma tak ładnie na imię, jak Liam Hemshwort :) Dobra, nie będę już mącić, tylko cofam się do prologu i tyle, dzisiaj mam coś z dziwnymi komentarzami :(
Pozdrawiam serdecznie i życzę WESOŁYCH ŚWIĄT!
Ps. Mogłabyś powiadamiać mnie o nowościach?
Liley
[www.lileyna-durand.blogspot.com]
Hej ;) Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszyłam się z Twojego komentarza ;D Dziękuję za niego i za życzenia też :) Tobie też życzę Wesołych Świąt! :))Oczywiście będziesz powiadamiana o nowościach. Przy najbliższej okazji wpadnę też do Ciebie.
UsuńPozdrawiam i jeszcze raz życzę Ci Wesołych Świąt! :]
Witaj,
OdpowiedzUsuńserdecznie zapraszam na nowość u mnie :)
Ps. Wspominałam, że kocham Twoją muzykę z bloga? Zawsze tu wchodzę i sobie słucham ;D
Pozdrawiam,
Liley
Haha, cieszy mnie to, że podoba Ci się muzyka na moim blogu :)Oczywiście z ogromną chęcią wpadnę do Ciebie ;] Pozdrawiam!
UsuńPodoba mi się tutaj :)
OdpowiedzUsuńWszystko począwszy na ślicznym szablonie, poprzez świetną treść, a skończywszy na tak fajnie dobranej muzyce. Znalazłam w niej wiele swoich ulubionych kawałków ^^
No, ale może od początku?
Wszystko wskazuje, że jest to opowiadanie potterowskie, które bardzo lubię i to już za samo to otrzymujesz wielki plus. Poza tym spodobało mi się jak kreujesz swoje postacie. Taki na przykład Liam do łatwych i grzecznych osobników raczej nie należy. Ma charakter, który zgrabnie zapoczątkowałaś już w samym prologu. To właśnie po nim stwierdziłam, że pewnie będzie przyciągał kłopoty na odległość.
Fajnie, że mieszasz swoje własne postacie z tymi "oryginalnymi".
Podoba mi się również twój styl. To jak piszesz opisy, dialogi - to wszystko jest naprawdę okey. Poza tym cała historia ma potencjał i na pewno tu jeszcze zajrzę, aby przekonać się jak rozwiną się losy tego chłopaka.
Dodaję do obserwowanych i zapraszam również do mnie, jeżeli masz ochotę http://granica-przebudzenia.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję Ci bardzo za Twój miły komentarz ;) Bardzo cieszy mnie fakt, że ci się u mnie spodobało i że z chęcią będziesz tutaj zaglądać :) Pozdrawiam!
UsuńJak ja uwielbiam rozmowy facetów, gdy myślę, że zaraz padną sobie do gardeł to okazje się, że sobie żartują :D Jakby dziewczyny się tak do siebie odzywały... nie byłoby tak miło ;)
OdpowiedzUsuńRozdział, jak na razie najciekawszy ze wszystkich :D Przede mną jeszcze jeden, zobaczymy czym tam zaskoczysz ;) Jedyne co to brakuje mi tej tajemniczości i wręcz dziwactwa w Lunie, ona zawsze mnie przerażała xD
Pozdrawiam serdecznie, L. ;*
Dziękuję Ci za Twój miły komentarz ;) Myślę, że pomysł z żartowaniem okazał się dobry ;] Widać, że Draco jest wręcz zaintrygowany postawą Liam'a ;]
UsuńPozdrawiam!
O jejku Draco *.* . Coraz bardziej uwielbiam tego bloga , a wydawało mi się , że bardziej się już nie da :) . A ten słodki koteczek rzeczywiście do Niego pasuje ! :D
OdpowiedzUsuńCzuję , że z Luną coś się szykuje . I już nie mogę się doczekać !
♥
Co do zwierzaków dziwne, że musiał wybrać... a co jakby ktoś miał alergię? W końcu normalnie uczeń miał wybór i mógł posiadać kota, sowę lub ropuchę ;) tak mnie to zastanowiło...
OdpowiedzUsuń"Jej oczy były jak szmaragdy, lśniły niezwykłym blaskiem" ... wiem, teoretycznie nie jest to błąd, jednak dziwnie jest powoływać się na szmaragdy, gdy jej oczy nie są zielone xd
i tak poza tym.. skąd Malfoy wie że Liam jest nowym uczniem Hogwartu? Co dopiero się przeprowadził i nagle wszyscy o tym wiedzą? I jeszcze , że to akurat on...
Nom, ale poza tym uwielbiam kocurka <3 A Draco z innej strony jakoś tak został przedstawiony... nigdy go nie lubiłam, a tu wydał mi się bardziej sympatyczny o.O Dalej, Luna się w końcu pojawiła <3 kocham jej postać i mam nadzieję, że potem oddasz trochę tej jej uroczej dziwności ^^ I na koniec, dialog chłopców, świetny. Ci to się obrażają i jest dobrze, a co poniektóre dziewczyny już by sobie skakały do oczu xd Ah, życie xd Rozdział jak na razie najlepszy ^^