Liam Court stał właśnie przed budynkiem mieszkalnym, który powinien wzbudzić w nim zachwyt, jak u większości nastolatków w jego wieku. Jednak tak się nie stało, gdyż już wiele razy zamieszkiwał w czymś takim. Ogólnie powinien się cieszyć, że żyje w luksusie na jaki nie stać było większości rodzin. On był inny. Nie podobało mi się to wszystko. Nie chciał być sztywnym i próżnym bogaczem, który ma przyjaciół tylko dlatego, że ma pieniądze. Czuł rozgoryczenie świadomością, że wszyscy ludzie są tacy sami. Jego właśni rodzice przejmowali się tylko dobrami materialnymi. Gardzili osobami "z niższej półki". Uważali się za "elitę", która jak twierdził Liam była bandą nieudaczników.
Wokół domu rozciągał się ogromnych rozmiarów ogród, w którym matka będzie przesiadywać całe dnie. Basen z czystą wodą sprawiał iż chciało się do niego wskoczyć choć na chwilę i móc zaznać odpoczynku. Zieleń w ogrodzie niekiedy była tak intensywna, że od dłuższego patrzenia bolały oczy. Kolorowe kwiaty zachęcały przechodzących swoim pięknem do podziwiania tak wspaniałej willi. Jasne ściany budynku dodawały powagi temu miejscu, a wielkie okna starały się wpuścić jak najwięcej światła do środka.
Liam miał dość patrzenia na to wszystko. Jednym zwinnym ruchem zabrał torby ze swoimi rzeczami i wszedł do pokaźnych rozmiarów willi. Jak zawsze poraziła go ta czystość i starannie wypolerowane podłogi. Przed sobą miał drewniane schody, na które wspiął się w kilku susach. Bez problemu odnalazł swój pokój iż willa była zaprojektowana tak samo jak poprzednia. Ta monotonia doprowadzała go do szaleństwa. Chłopak w progu rzucił ciężkie torby i wycofał się z pomieszczenia. Nie miał ochoty zostać tu ani minuty dłużej. Szybko wybiegł na dwór i zaciągnął świeżego powietrza w płuca. Po chwili namysłu, postanowił, że musi się przejść. Żwawym krokiem skierował się w taką uliczkę, w którą po zmroku każda dziewczyna bałaby się pójść.
Szedł nie oglądając się za siebie. Miał gdzieś czy matka dostanie migreny z zamartwiania się, o to, gdzie się podziewa. Nienawidził jej z całego serca za to, co mu zrobiła. Za te wszystkie lata zmarnowanego dzieciństwa na bankietach i przyjęciach. Za to, że nigdy nie mógł przyjść z dworu brudny, bo to przecież hańba, żeby tak wysoko urodzony, młody człowiek zachowywał się jak inne dzieci. Za to, że nie mógł pograć z kolegami w piłkę, bo przecież mógł upaść i wybrudzić ubranie. Wolałby być biedakiem niż żyć, tak jak żyje. Wszyscy jednak uważali, że to jest jego świat, że nie ma osobistych potrzeb. Wiedział, że zawsze był trudnym dzieckiem, bo buntował się i wiele razy sprawiał, że rodzina się za niego wstydziła. Dobrze im tak. Nie miał zamiaru podporządkować się ich chorym zasadom.
Z rozmyślań o swoim jakże nudnym życiu wyrwał go czyjś drwiący śmiech. Liam szedł dalej, nie obracając się za siebie. W pewnej chwili poczuł krople deszczu, spadające na jego skórzaną kurtkę. W chłopaku zebrała się złość. Nienawidził tutejszej pogody. Wszystko było nie tak, jak chciał. W napadzie furii kopnął mijany śmietnik. Zza pleców usłyszał, że ktoś znowu zachodzi się ze śmiechu. Zdenerwowało go to. Odwrócił się i spojrzał w oczy roześmianego chłopaka, który był o głowę od niego niższy. Jego długie włosy w mokrych strąkach, opadały mu na twarz. Ręce pokrywały mu beznadziejnie wykonane tatuaże. Cały wygląd, nieznanego Liam'owi chłopaka, bardzo go irytował.
- Masz jakiś problem? - zapytał Liam ledwo nad sobą panując.
- Ohoho, mamy tu bohatera! - powiedział nieznany chłopak, wykrzywiając twarz przy każdym słowie - Zgubiłeś się? Zadzwonić po twoją mamusię?
- Gościu spieprzaj, bo może stać ci się krzywda! - powiedział Liam, wypowiadając dokładnie każde słowo, jakby chciał wpuścić w nie jak najwięcej jadu.
- No, dawaj gówniarzu! - wykrzyknął długowłosy, zaciskając dłonie w pięści.
Brunet nie mógł dłużej tego tolerować. Bez chwili wahania wymierzył cios w twarz nieznajomego, tak, że ten upadł. Liam posłał mu jeden ze swoich triumfalnych uśmiechów, odwrócił się na pięcie i odszedł szybkim krokiem. Miał tylko nadzieję, że nikt tego nie widział. Nie chciał wzbudzać niepotrzebnej sensacji. Po chwili chłopak znowu usłyszał wyzwiska pod swoim adresem. Tego już było za wiele. Odszukał w kieszeni różdżkę i zwinnym ruchem wyciągnął ją przed siebie.
- Drętwota! - krzyknął Liam.
Siła zaklęcia oszałamiającego, odrzuciła nieznajomego do tyłu, sprawiając, że ten utracił przytomność. Liam schował różdżkę i poszedł dalej. Po drodze kilkakrotnie przechodził obok zapyziałych pubów, w których ludzie pili do nieprzytomności, ku uciesze barmana, który dzięki temu mógł okraść swoich klientów.
Do domu wrócił okrężną drogą, aby cała złość minęła. Był całkiem przemoczony od deszczu, który nadal rzęsiście padał. Nienawidził tego miejsca, nienawidził tutejszych ludzi. Wchodząc do domu, usłyszał rozmawiającą matkę z kimś, kogo głosu nie mógł rozpoznać. Ściągnął buty i powoli wszedł do salonu. Na fotelu naprzeciw matki siedział mężczyzna ubrany w długą, czarną szatę, z wąsem i cylindrem na głowie. Widząc Liam'a zrobił kwaśną minę. Chłopak odwdzięczył się tym samym.
- Liam Court, zgadza się? - zapytał mężczyzna unosząc jedną brew.
- No tak - odpowiedział Liam.
- Synu, to jest minister magii, Korneliusz Knot - powiedziała zdenerwowana matka, ciągle patrząc na ministra.
- Mam dla ciebie młodzieńcze niestety złą wiadomość - zaczął Knot - Użyłeś magii poza szkołą, co jest niedopuszczalne, gdyż nie ukończyłeś siedemnastu lat.
- Człowieku, co ty pierdolisz?! W Kanadzie można było używać magii wszędzie. Przecież nikt nie raczył mnie poinformować, jak jest tutaj! - wykrzyknął zbulwersowany Liam.
- Jeszcze bardziej szkodzisz sobie takimi odzywkami chłopcze. Na dodatek użyłeś magii przeciwko mugolowi - powiedział surowo minister, nie zwracając uwagi na wyjaśnienia chłopaka. - Takim sposobem zostawiam wezwanie do sądu.
Po tych słowach minister Korneliusz Knot, zostawił na stoliku do kawy jakiś świstek. Matka szybko wstała i podała mu proszek Fiuu, przepraszając za całe zajście. Minister wszedł do kominka, powiedział dokąd chce się udać i znikł. Liam poczuł rozgoryczenie. Chłopak zaklinał pod nosem Knota, który nie raczył się wcześniej do nich pofatygować i poinformować o rzeczach obowiązujących w niejakim Hogwarcie. Teraz jeszcze bardziej znienawidził to miejsce. Tutaj wszystko oparte było na zasadach, a kto zrobił choćby najmniejsze wykroczenie, miał zaraz kłopoty. Matka spojrzała na niego przeszywającym wzrokiem. Teraz jej usta były cienką linią, a ręce miała zaciśnięte kurczowo w pięść. Chłopak odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Udał się na taras i wyciągnął paczkę papierosów, biorąc jednego i zapalając go. Palenie zawsze działało na niego kojąco w takich chwilach. Jeszcze nie wiedział co się z nim stanie. Jednak się nie bał. Mogli go nawet wyrzucić z tej szkoły. Zwisało mu to, jak zresztą wszystko inne.
***
Liam Court szedł w dość szybkim tempie, zostawiając swoją matkę z tyłu, która próbowała dorównać mu kroku w swoich kremowych, jakże eleganckich, szpilkach. Odgłosy jej kroków roznosiły się echem po bardzo długim holu z lśniącą posadzką z ciemnego drewna. Było tu dość tłoczno, jednak nikt nic nie mówił, tylko szedł w nieznanym nikomu kierunku. W pokrytych boazerią ścianach widniało całe mnóstwo kominków, w których co rusz pojawiali się jacyś ludzie. Najczęściej były to osoby z teczką w jednej ręce, a stertą papierów w drugiej. W połowie holu była pokaźnych rozmiarów fontanna, a obok niej ogromny posąd czarodzieja z różdżką wycelowaną w górę, który przykuwał uwagę każdego, kto był tutaj po raz pierwszy.
Brunet zdawał się nie zwracać uwagi na ogrom pomieszczenia. Denerwowało go jedynie to, że co jakiś czas ktoś zachodził mu drogę, przepraszał i mówił, że jest strasznie spóźniony. Cholera! Dokąd oni tak wszyscy pędzą? Czy zapomnieli, że jest taki wynalazek jak budzik? Do diabła z nimi! Liam powinien w tej chwili spać sobie spokojnie w swoim poprzednim domu w Kanadzie. Zamiast tego, musiał przeciskać się przez tłumy spoconych ludzi, co nie było miłe. Chłopak musiał się dostatecznie pilnować, żeby nie wybuchnąć.
Liam poczuł lekkie szarpnięcie za ramię. To była tak dobrze znana mu farbowana blondynka z opanowaną miną. Chłopak pozwolił jej się wyprzedzić i zaprowadzić do biura z napisem "Ochrona". W pomieszczeniu siedział krępy, łysiejący mężczyzna, który lustrował wzrokiem obcisłą spódnicę jego matki. Przyglądał jej się tak z otwartą paszczą. Brunet przyzwyczajony był, że inni faceci tak reagowali na jego rodzicielkę, w końcu miała świetną figurę i nieskazitelną, bladą twarz. Taki wygląd sprawiał wrażenie, że jest o wiele młodsza niż była naprawdę. Liam pomachał ręką przed oczami mężczyzny, sprawiając, że ten powrócił do świata żywych. Czarodziej uniósł długi, złoty pręt i przejechał nim po ciele chłopaka.
- Różdżka - powiedział mężczyzna, wyciągając rękę w stronę Liam'a.
Brunet zrobił to, co kazał owy lekko zaniedbany czarodziej. Wszedł do innego pomieszczenia obok, zostawiając chłopaka i jego matkę samych. Kobieta nerwowo stukała obcasem o podłogę. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, lecz oczy zdradzały, że jest przerażona. Starała się za wszelką cenę unikać spojrzenia jej syna, a gdy już ich oczy się spotkały, spuściła głowę i patrzyła na swoje ręce. Po chwili wrócił mężczyzna z różdżką i małym świstkiem.
- Dwanaście i ćwierć cala, włókno ze smoczego serca, używana od pięciu lat? - zapytał czarodziej.
- W rzeczy samej - odpowiedział śmiało Liam, posyłając mu jeden ze swoich zgryźliwych uśmieszków.
Mężczyzna oddał chłopakowi różdżkę, a świstek doczepił do jakiś dokumentów. Matka zerknęła na zegarek i pospiesznie wyszła z biura. Brunet podążał za swoją rodzicielką, gdyż nie miał kompletnego pojęcia gdzie iść. Wszystko działo się w błyskawicznym tempie. Chłopak wszedł za matką do windy, która ruszyła ze zgrzytem i czekał aż znajdą się na odpowiednim piętrze. Liam był wciśnięty pomiędzy kobietę o krótkich, ciemnych włosach i okularach na nosie, a mężczyznę z wręcz białymi włosami i brodą. Byli ubrani w czarne, szykowne szaty, których brunet z własnego wyboru nie posiadał. Nagle winda zatrzymała się z tym samym przeraźliwym zgrzytem.
- Departament Tajemnic - oznajmił kobiecy głos.
Liam wraz z matką wysiedli z windy. Korytarz był zupełnie inny niż ten na górze. "Zdobiły" go nagie ściany i brak okien. Na końcu korytarza były jedyne, czarne drzwi. Chłopak myślał, że są już na miejscu, jednak się mylił. Skręcił w lewo za prowadzącą matką, potem zszedł na dół po stromych schodach. Brunet zastał tam chropowate, kamienne ściany. Jedynie pochodnie w uchwytach dostarczały światła, aby cokolwiek móc zobaczyć. Liam odnalazł odpowiednie pomieszczenie oznaczone numerem dziesięć na drzwiach. Ostatni raz spojrzał na matkę, która nie mogła wejść razem z nim. Widział, że nadal się boi, bo zaczęła nerwowo przechadzać się po korytarzu.
Liam przekręcił żelazną klamkę i z uniesioną głową wszedł do środka. W pomieszczeniu panował półmrok spowodowany ciemnymi, kamiennymi ścianami. Na środku sali stało krzesło, z którego zwisały grube łańcuchy. Na ławie ponad Liam'em siedziało mnóstwo osób w fioletowych szatach. Po środku nich siedział niejaki Korneliusz Knot. Liam powoli podszedł do krzesła, po czym usiadł na nim. Łańcuchy złowrogo zazgrzytały i lekko się poruszyły. Chłopak czuł się niekomfortowo w tym miejscu. Wszyscy bacznie obserwowali każde jego drgnięcie, aby móc się do czegoś przyczepić. Zdaniem Liam'a całe to Ministerstwo Magii było pełne nieudaczników. Zapadło głuche milczenie, a Knot złowrogo wpatrywał się w bruneta. Chłopak posłał mu swój szelmowski uśmieszek, wytrzymując spojrzenie Korneliusza.
- Zarzuty wobec oskarżonego brzmią następująco: drugiego sierpnia bieżącego roku, o godzinie ósmej trzydzieści wieczorem, oskarżony celowo użył Zaklęcia Drętwota na obszarze zamieszkanym przez mugoli i przeciwko jednemu z nich - przeczytał Knot z dokumentu, spoglądając w stronę Liam'a - Ty jesteś Liam Court, zamieszkały obecnie w Londynie przy Creven Street?
- Tak - odpowiedział brunet, przeczesując włosy.
- Czy użyłeś Zaklęcia Drętwota przeciwko mugolowi drugiego sierpnia wieczorem? - zapytał minister.
- Zgadza się - potwierdził Liam.
- Wiedząc, że nie wolno ci używać magii poza szkołą dopóki nie ukończysz siedemnastu lat? - ponownie zapytał Knot.
- Nie! Nikt nie powiadomił mnie o tutejszych zasadach! W mojej poprzedniej szkole magia poza szkołą była dozwolona! - wykrzyknął brunet.
- Doprawdy? Wysłaliśmy ci sowę z listem, gdy byłeś jeszcze w Kanadzie. - oznajmił Korneliusz, uśmiechając się złośliwie - Jak to wyjaśnisz?
- Co? To kurwa nie możliwe! Nie dostałem żadnej sowy z waszym zasranym listem! - Liam niemal wstał z krzesła, nie mogąc się opanować, lecz łańcuchy przytrzymały go na miejscu.
- Nie kłam młody człowieku! - powiedział doniosłym głosem minister.
- Ja nie kłamię! Chcę wezwać świadka! Moją matkę, Elizabeth Court. - oznajmił chłopak, podnosząc lekko kąciki ust.
- Oh... No dobrze. Weasley, idź po świadka!
Owy Weasley miał rude włosy i starannie wyprasowaną szatę. Szedł dumnie, jakby to on był samym ministrem. Z wyglądu można było stwierdzić, że niezły z niego sztywniak i pokraka. Liam był pewien, że nie miałby z nim żadnego konkretnego tematu do rozmowy. Rudzielec wyszedł z sali, a po chwili wrócił, prowadząc ze sobą kobietę w szykownym koku i ubraniu, które niejednego faceta wprowadziłoby w zachwyt. Szła powoli, rozglądając się dokoła. Jej kamienna twarz mówiła, że jest osobą o silnym charakterze i nie da sobą pomiatać. Brunet poczuł, że łańcuchy go puszczają, a Weasley gestem pokazuje, żeby zwolnił miejsce matce. Chłopak wstał i siadł na "trybunach" na samym dole. Blondynka niepewnie spoczęła na krześle i spoglądała na ministra.
Kobieta czuła, że w gardle tworzy jej się wielka gula. Wiedziała, że syn ją znienawidzi. I co potem? Ich relacje już teraz wisiały na włosku. Dlaczego nie okazywała mu matczynych uczuć? Dlatego, że sama miała trudne dzieciństwo. Wychowywała się bez matki, która zmarła bardzo młodo. Miała tylko ojca, który stawiał żelazne zasady, za których złamanie trzeba było ponieść nie małe konsekwencje. Nigdy nie opowiadała Liam'owi, jak była wychowywana. Nie wiedziała, czy by ją zrozumiał. Teraz przez nią jest w sądzie. Przez to, że nie miała dla niego czasu, tylko na własne przyjemności. Postanowiła, że najlepiej ukryć swoje wszystkie emocje w środku, tak jak robił to jej ojciec. Kobieta odetchnęła głęboko, sprawiając, że poczucie winy zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.
- Imię i nazwisko? - zapytał Knot.
- Elizabeth Court - odpowiada zdecydowanym tonem matka.
- Jest pani matką tego oto młodzieńca, Liama Courta? - ponownie zapytał Korneliusz, świdrując kobietę wzrokiem.
- Tak - oznajmia Elizabeth.
- Czy to prawda, że pani syn nie dostał listu z Ministerstwa, o tym, jakie zasady panują w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie? - Knot wypowiadając te słowa, spojrzał gniewnie na Liam'a.
- Tak. To całkowita prawda. Owszem list przyszedł, ale gdy Liam'a nie było w domu, więc przeczytałam go osobiście i w najzwyczajniejszy sposób zapomniałam go przekazać mojemu synowi - odpowiedziała matka - Musi mi pan uwierzyć! To był mój błąd, więc proszę go nie winić. Proszę!
- Ale to nie zmienia faktu, że młodzieniec złamał te zasady! - wykrzyknął minister.
Elizabeth wstała z krzesła i z torebki wyciągnęła kopertę. Korneliusz gestem wskazał, aby Weasley przekazał mu, to co ma kobieta. Rudzielec zrobił, to co mu kazano. Knot zajrzał do koperty i ze zdziwienia otworzył usta. Opanowując się, zamknął je i spojrzał na Liam'a, a potem na Elizabeth z proszącym wyrazem twarzy. Minister lekko się zmieszał, schował kopertę do swojej zniszczonej teczki i zastukał drewnianym młotkiem.
- No dobrze już... Oczyszczony za wszystkich zarzutów - powiedział zrezygnowanym tonem Korneliusz Knot.
Matka odetchnęła z ulgą i spojrzała szczęśliwa na Liam'a. Jego wyraz twarzy był zacięty. Był wściekły. Jak mogła mu nie pokazać tego listu?! To przez nią musi się szlajać po jakiś sądach! Co ona sobie wyobraża? Na dodatek przekupiła ministra! Dobrze, że chociaż on nie jest taki naiwny, żeby kochać ją tylko za to, że daje mu pieniądze. Brunet miał dość patrzenia na jej twarz. Miał dość tego wszystkiego. Chłopak wstał i szybkim krokiem wyszedł z sali, zderzając się z kimś kościstym.
- Jak kurwa chodzisz łajzo? - wykrzyknął wściekły Liam.
- Prze...przepraszam. Ja nie chciałem - powiedział chłopak, wstając z podłogi.
Chłopak miał kruczoczarne włosy, okrągłe okulary na nosie i jakieś dziwaczne znamię na czole w kształcie błyskawicy. Z wyrazu jego twarzy można było wywnioskować, że najzwyczajniej w świecie się bał. Za nim stał dorosły, rudy mężczyzna, który gniewnie patrzył na bruneta, który posłał mu wredny uśmiech. Okularnik poprawił swoją szatę i spojrzał speszony na Liam'a. Wyglądał jak wielka ofiara losu, jak mała dziewczynka, która zgubiła się w lesie.
- Jestem Harry Potter - powiedział niepewnie chłopak, wyciągając dłoń w stronę Liam'a.
Brunet wyminął Harry'ego, trącając go mocno ramieniem. Wymienił spojrzenie z rudym mężczyzną i zniknął im z oczu. Liam jeszcze nigdy nie był tak wściekły. Po drodze uderzył kilka razy w ścianę, zdzierając sobie skórę z kostek. Znowu przeciskał się przez tłumy ludzi, rzucając różnorakimi wyzwiskami na prawo i lewo. Usłyszał za sobą wołanie matki i stukanie jej szpilek, dlatego przyspieszył. Nie miał ochoty na nią patrzeć. Niech idzie do diabła! Miał dość tego cholernego miejsca, jakim było Ministerstwo Magii. Brunet postanowił, że dłużej tego nie zniesie. Musiał posunąć się do ostatecznych kroków.
Świetne. Opis domu mnie zafascynował ;) Hm, a co do Liam'a...strasznie denerwuje mnie jego "olewczy" stosunek do wszystkiego i to straszne słownictwo ;) Ale widzę, że chłopak zetknął się ze słynnym Potterem, więc mam nadzieję, że nowe towarzystwo całkowicie go odmieni. Dlaczego Harry tak łagodnie zareagował na chamstwo głównego bohatera? Przesłuchanie było dosyć banalne,ale w sadze potterowskiej również miało taki charakter. Pisz dalej, masz talent! Czekam na dalszą część. Pozdrawiam serdecznie :* weasley-diary
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twój komentarz ;) Nie rozumiem za bardzo, dlaczego nikt nie lubi Liam'a, ale widocznie każdy ma inny gust ;) Pozdrawiam!
Usuńspamownik oczywiście, że posiadam. wystarczy się rozejrzeć. ^^ jest u samej góry. ale dziękuję za powiadomienie. w wolnej chwili przeczytam rozdział. pozdrawiam. (;
OdpowiedzUsuńUps, widocznie go przeoczyłam ^^ Pozdrawiam!
Usuń"- Nie kłam młody człowiek! - powiedział doniosłym głosem minister." - człowieku
OdpowiedzUsuń"Kobeta odetchnęła głęboko, sprawiając, że poczucie winy zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. " - kobieta
"- Jest pani matką tego oto młodzieńca, Liam'a Court'a? " - Liama Courta. Jeśli imię czy nazwisko nie kończy się na samogłoskę, to nie stawiamy apostrofu :)
Ja jestem bardzo wyrozumiała i tolerancyjna, ale Liam mnie denerwuje. Jest zbyt chamski, nigdzie nie potrafi się zachować kulturalnie. Ja rozumiem, że musiał marnować czas w Ministerstwie, ale sam do tego doprowadził. Może nie wiedział, że nie można używać tutaj czarów poza szkołą, ale nie musiał od razu przeklinać i pyskować do Knota! Przecież to Minister... W końcu ważna osoba, mająca nad nim dużą władzę.
Ciekawi mnie co matka dała Korneliuszowi, bo z pewnością nie były to pieniądze, hehe xd Na pewno jakiś ważniejszy przedmiot, list, który wywołał u niego taką, a nie inną reakcję.
Tylko nie pasowała mi reakcja Harry'ego. No nie wie, on by się nie zająkał, tylko by raczej spojrzał na Liama jakoś i normalnie przeprosił. I nie wyciągnąłby ręki. Kurcze jedyny minus chyba który wyłapałam xd
Opisy mi się podobały. Było ich dużo, dużo! *.* I takie długie zdanie! Ahh.... miodzio ;d
Dziękuję za Twój komentarz i za napisanie moich błędów, które już zostały poprawione ;) Cóż, co do Liam'a to jest buntownikiem i raczej nie pasowałoby gdyby zachowywał się w inny sposób ^^ Pozdrawiam!
UsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńCzy mówiłam już, że Twój szablon mnie oszołomił? Nie? To koniecznie muszę to przyznać, jest boski. Luna wyszła niezwykle seksownie, a on... też zresztą :D
Ale co do treści:
Tworzysz bardzo ładne opisy, ten z domem mnie urzekł całkowicie.
Liam mnie denerwuje. To znaczy, niby taki męski i w ogóle, ale myślę, że tak naprawdę skrywa się pod jakąś maską. No bo na litość boską, czemu on wszystko olewa? I bez przerwy klnie, och jak ja takich wymoczków nie trawię :D Mam nadzieję, że coś się później u niego zmieni.
Przesłuchanie opisane niezwykle dobrze, spodobał mi się sposób, w jaki je przedstawiłaś.
Harry taki troszkę ,,ciapuś", bo zareagował jakoś zbyt łagodnie na traktowanie Liam'a. No nie wiem, odniosłam takie wrażenie :)
_______________
Rozdział bardzo mi się podobał. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam.
Zauważyłam, że większość osób nie lubi głównego bohatera. ja także za nim nie przepadam. Myślę, że to dlatego, że wszystko go denerwuje. denerwuje go deszcz, denerwuje go matka, denerwuje go minister, denerwuje go Harry, denerwuje go mugol ... jest on po prostu przekonany, że jest pępkiem świata. nie zwraca uwagi na uczucia innych - matki, która nawet mu nie opowiedziała o swoim dzieciństwie lub innych spotkanych ludzi. mam nadzieję, że zmieni się gdy pójdzie do Hogwartu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) potter-mary
Hmm... Po przeczytaniu prologu polubiłam Liam'a, ale teraz, wydaje on się mi rozwydrzonym i na zbyt rozpieszczonym bachorem.
OdpowiedzUsuńCały czas klnie, ale to świadczy tylko o jego niskiej kulturze.
No ale pomijając problemy głównego bohatera...
Tworzysz bardzo ładne i zgrabne opisy, ale dialogi też nie są gorsze.
Z niecierpliwością czekam na Hogwart.
Całuję:*
Właśnie zyskałaś nową czytelniczkę, gratuluję:) A tak na poważnie: całkiem nieźle piszesz, podoba mi się to. Na początku myślałam, że to opowiadanie, tak ot,a tu nagle Harry mi wyskoczył. Swoją drogą trochę ofiara losu z niego. Postawa Liama przypomina mi trochę wuja Vernona w pierwszej części: "A lubił narzekać na wszystko. Na Harrego, na bank, na ludzi w pracy, na Harrego..." Będziesz mnie informować o nowych notkach? http://szelest-starych-stron.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWidzę kolejne opowiadanie związane z HP.
OdpowiedzUsuńMoże po kolei. Szablon mi się bardzo podoba ^^ Piękny kwiat tuz przy napisie. Patrzyłam na niego i patrzyłam. W nagłówku również mój ulubiony aktor. szczerze powiedziawszy, to ze względu na ten nagłówek zaczęłam czytać rozdział i jestem mile zaskoczona. Bardzo ładne opisy tylko ta postać Liama ( Czyżbyś oglądała 90210?)jest nieco zbyt wulgarna jak na mój gust. Powinien być trochę bardziej okrzesany, kulturalny, w stosunku do ministra. Korupcja rządzi! xD Ha ha. Mamusia Liama bardzo dobrze poradziła sobie z problemem. Żartuję oczywiście. Dodaję cie do "Polecane" na moim blogu, zajrzę tu na pewno.
Zapraszam na http://magic--tears.blogspot.com/ Mam nadzieję, ze zostawisz swoją opinie o mojej "twórczości".
no i jestem. cieszę się, że dodałaś rozdział bo jak już wspomniałam prologi mnie męczą. obiecałam sobie nawet, że jeśli zacznę kolejne opowiadanie to na pewno nie napiszę tam prologu. no chyba że będę mieć na niego jakiś konkretny pomysł.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba. Choć postać Liama absolutnie nie. domyślam się, że właśnie kogoś takiego chciałaś osiągnąć, ale coś nie mogę się do niego przekonać. Pozostaje mi wierzyć, że zmieni się w trakcie opowiadania.
Pozdrawiam i czekam na news.
OMG! Jaki Liam jest chamski! Biedny Harry, że został tak przez niego potraktowany :D Na miejscu jego matki lałabym go i patrzyła czy równo puchnie xD
OdpowiedzUsuńLiam w ogóle mi się nie podoba, lubię niegrzecznych chłopców, ale to już do przesady.
Oczywiście to, że nie lubię Liama nie oznacza, że Twoje opowiadanie mi się nie podoba :D
Tak, tak łapówka dla Knota :D Cóż, przekupstwo do niego pasuję :D Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
Życzę weny i pozdrawiam :)
P.S. Wybacz, że tak późno komentuję, ale wcześniej nie miałam czasu przeczytać i zaległości mam u wszystkich :D
na http://stypa-po-milosci.blogspot.com pojawiło się pewne ogłoszenie.
OdpowiedzUsuńCo do charakteru chłopaka, faktycznie ma on nieco lekceważące podejście, jednak wydaje mi się, że taki jego urok ;) Ale jak już wspominałam - ja lubię takich bohaterów :D Przynajmniej nie jest nudno, ale mam nadzieje, że znajdzie się ktoś z równie silną osobowością i czeka ich ciekawe starcie ;)
OdpowiedzUsuńJa tam się wcale chłopakowi nie dziwię, w końcu nagle jego świat wywraca się do góry nogami, sama pewnie reagowałabym podobnie :D
OdpowiedzUsuńI nie wiem czemu mam przeczucie, że znajdzie się ktoś, dzięki komu Liam się trochę uspokoi, choć zawsze mogę się mylić (; Ps. informuj mnie o nowinkach ^^
Kurczę przez jedno zaklęcie już w sądzie ? Dziwny ten Korneliusz Knot . Przecież Liam nie zrobił niczego złego , a tu taka kara . Ale rozdział rzecz jasna świetny *.* .
OdpowiedzUsuńOgólnie Liam jest typem buntownika co mi się bardzo podoba i mnie intryguje do tego by czytać tego bloga dalej .
Dawno mnie tutaj nie było więc zaliczam zaległości : )
"Bez problemu odnalazł swój pokój iż willa była zaprojektowana tak samo jak poprzednia. "
OdpowiedzUsuńEmm... to zdanie nie ma najmniejszego sensu. Iż jest przecież synonimem 'że', nie wspomnę już o tym, że zawsze trzeba przed nim stawiać przecinek. Powinno być tutaj "ponieważ/bo"
Nom, ale tak poza tym jest całkiem ciekawie. Liam zetknął się z Potterem, wiemy w jakim jesteśmy dzięki temu czasie, w końcu wiadomo kiedy Harry trafił do sądu. Jedynie za Liam'em nie przepadam. na razie wygląda na takiego co tylko szuka zwady, bezsensownie jak dla mnie użył zaklęcia. jego stosunek do wszystkiego, jak i słownictwo są dość nieprzyjemne... aczkolwiek zobaczymy, jak będzie potem :)