niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział drugi "Nogi za pas"


    Liam nadal był wściekły na matkę. Odmówił kolacji i zamknął się w swoim pokoju, aby przemyśleć kilka spraw. Po godzinnych rozmyślaniach miał plan. Ucieknie jeszcze dziś w nocy. Podjął taką, a nie inną decyzję i przysiągł sobie, że jej nie zmieni. Dlaczego miałby tu zostawać? Wszyscy go okłamywali i nie traktowali poważnie. Ojca całymi dniami nie było w domu, a gdy już się pojawiał, szedł do swojego gabinetu i tam spędzał resztę wieczora. Matka natomiast nigdy nie miała czasu. Zawsze gdzieś się spieszyła. Najczęstsze jej wypady były do centrum handlowego i do przyjaciółek, które znaczyły dla niej więcej niż własna rodzina. Liam musiał oglądać to wszystko od szesnastu lat. Jego życie było straszliwie monotonne. Jedyną odskocznią od tego wszystkiego byli przyjaciele. Niestety przeprowadzając się tutaj, stracił kontakt z nimi wszystkimi. Pewnie teraz w wieczór jak ten, bawią się na imprezie, zapominając całkowicie o ich dawnym towarzyszu.
    W Kanadzie zostawił również Louie. Dziewczyna miała długie, blond włosy, które przy każdym powiewie wiatru okrywały jej blade ramiona i twarz, sprawiając, że wyglądała jeszcze bardziej uwodzicielsko. Jej długie nogi nie jednego wprowadzały w obłęd. Błękitne oczy tylko podkreślały jej zniewalającą urodę. Była po prostu śliczna i umiała to wykorzystać, w każdy możliwy sposób. Jasne było, że koledzy zazdrościli mu takiej dziewczyny. Liam jednak przed wyjazdem dowiedział się, że Louie niejednokrotnie go zdradzała. Blondynka wolała żyć w otwartym związku i nie przejmować się niczym. Dlaczego, więc z nią był? Bo był ślepym idiotą, który myślał, że ktoś go kocha. Dziewczynie zależało jedynie na jego pieniądzach, za które mogłaby poszaleć w sklepach. Zabawiła się jego uczuciami. Najbardziej zabolało go to, że Louie po tym wszystkim, co razem przeszli, w ogóle nie obchodziło to, że wyjeżdża. Był pewien, że już znalazła sobie kogoś innego.
    Blondynka czasami odwiedzała go w snach. Dla Liam'a owe sny nic nie znaczyły. Już nic do niej nie czuł. Szybko się otrząsnął, nie miał zamiaru użalać się nad sobą. Wręcz dziękował, że przejrzał na oczy i uwolnił się od zakłamanej Louie. Zdał sobie sprawę, że tak naprawdę jej nie kochał. Był po prostu zauroczony jej nieziemską urodą. Nic więcej.

***

    Liam Court stał przed możliwie największym budynkiem stworzonym do urządzania co sobotnich imprez w tym mieście. Zdecydowanie czekał na kogoś. Nerwowo wystukiwał skórzanym butem rytm słyszanej muzyki. Co jakiś czas spoglądał na zegarek i ze zdenerwowaniem kręcił głową. Niemal cały czas ktoś wchodził i wychodził z imprezy. Wszyscy napici i roześmiani, nie myśleli o niczym innym, jak tylko o dobrej zabawie.
    Aby móc wejść do środka trzeba było być pełnoletnim. Liam nie musiał się tym martwic, gdyż był tutaj znany i wystarczył jedynie napiwek dla ochroniarza, który z wielką chęcią go przyjmował.
Brunet zdecydowanie miał dość czekania, więc wspiął się w trzech susach na schody i stanął przed ochroniarzem. Ten, gdy zobaczył Liam'a, uśmiechnął się radośnie i uścisnął mu dłoń.

- Siemasz Cole! Jak tam? - zapytał przyjaźnie brunet.
- Liam! Po staremu, czyli zajebiście człowieku! - odpowiedział z widocznym entuzjazmem Cole. - Widziałem stary, że czekałeś na kogoś.
- Ta, Louie miała się tu zjawić godzinę temu, ale jak zawsze się spóźnia - oznajmił Liam z kwaśną miną.
- Louie? Taka śliczna blondyneczka z włosami długimi aż do tyłka i równie długimi nogami? - zapytał ochroniarz.
- Tak, to ona - odpowiedział chłopak z lekkim uśmiechem.
- Człowieku nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę! - powiedział Cole, szczerząc się do Liam'a - Ale zaraz, zaraz. Przecież ją dzisiaj widziałem! Przyszła na imprezę jakieś dwie godziny temu.
- Pierdolisz! Ona już tu jest?! - zapytał retorycznie chłopak.

    Wyminął osiłka jakim zdecydowanie był Cole i wszedł do środka. Od progu uderzył go zapach papierosów, który w nadmiarze drażnił nozdrza. Głośne basy sprawiały iż miało się wielką chęć zatkać uszy. Tłumy ludzi tańczyły w blasku kolorowych reflektorów, a inni siedzieli przy barze z głową położoną na blacie. Barman był niskiego wzrostu, z kozią bródką i szpiczastym nosem. Gość miał ręce pełne roboty, bo ciągle ktoś zamawiał kieliszek wódki lub innego trunku. Nie miał jednak najgorzej, gdyż nie raz zdarzało się, że pijana osoba zostawiła swój portfel lub sam barman im go zabierał, gdy spali na blacie.
    Liam rozglądał się wokół, lecz nigdzie nie mógł dostrzec Louie. Nie rozumiał, dlaczego dziewczyna postanowiła go wystawić i pójść sama na imprezę. Był ewidentnie na nią wściekły. Cały czas ludzie trącali bruneta ramionami lub deptali mu po nogach. Byli jak wystraszone stado, pędzące w różnych kierunkach. Liczyła się dla nich tylko impreza i ilość wypitej wódki.
    Dziewczyna z długimi blond włosami siedziała na kolanach u łysego mężczyzny w garniturze, śmiejąc się perliście. Liam przetarł oczy, myśląc, że przez oślepiające światła reflektorów coś mu się przewidziało. Blondynka pogłaskała łysego po policzku, po czym złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Bruneta ewidentnie zamurowało. Louie. Tak, to była ona. Bawiła się w najlepsze, szepcząc coś do ucha mężczyzny i uśmiechając się do niego znacząco równiutkimi, śnieżnobiałymi zębami. Liam czuł, że lada chwila wybuchnie, dając upust emocjom kotłującym się w nim coraz bardziej. Niewiele myśląc, podszedł do sofy, gdzie siedziała blondynka.

- Liam! Co ty do cholery tutaj robisz?! - zapytała Louie, starając się przekrzyczeć głośną muzykę i wstając z kolan mężczyzny jak oparzona. - Kochanie, wyjdźmy na zewnątrz, wszystko ci wyjaśnię!
- Nie musisz nic mi wyjaśniać - powiedział Liam, stając twarzą w twarz z mężczyzną.

    Liam w błyskawicznym tempie uderzył w szczękę łysego z tak ogromną siłą, że ten upadł na stolik, zmiatając wszystkie butelki alkoholu, które potłukły się w drobny mak. Wokół nich uzbierała się spora grupa osób, które z zaciekawieniem przyglądały się zaistniałej sytuacji. Nawet DJ wyłączył muzykę i stawał na palcach wśród tłumu, aby móc cokolwiek zobaczyć. Brunet ostatni raz spojrzał na zapłakane oczy Louie i przepychając się przez tłum gapiów, wyszedł z klubu na świeże powietrze. Odetchnął głęboko, po czym skinął głową w stronę Cole'a i odszedł szybkim krokiem, coraz bardziej zatapiając się we wszechobecnym mroku.

***

    Brunet wyrwał się z rozmyślań i spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiątą wieczorem. Wstał i zaczął w ekspresowym tempie przeszukiwać szafę. Po upływie zaledwie kilku sekund znalazł swoją torbę podróżną, która nie była jeszcze rozpakowana. Liam miał w niej ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy. Chłopak z szafki nocnej wyciągnął swój portfel i dokumenty, po czym schował je do wewnętrznej kieszeni kurtki. Nie wiedział, co go tknęło, ale znalazł pomięty kawałek papieru i postanowił zostawić wiadomość matce.

Mamo,

Postanowiłem, że uwolnię Was od kłopotów ze mną związanych i się wyprowadzę. 
Jestem pewny, że nie odczujecie mojego zniknięcia. W końcu i tak się mną nie
interesowaliście. No, to macie mnie z głowy. Mam nadzieję, że Wam ulżyło i jesteście
szczęśliwi. Lepiej dla nas wszystkich będzie, jeżeli nie będziecie mnie szukać.
        
Liam

    Wziął list i torbę i ruszył na dół. Matka spała przy włączonym telewizorze, w którym leciał jeden z durnowatych serialików. Ojca nigdzie nie było. Zapewne siedział teraz w stercie papierów w swoim gabinecie. Liam po cichu podszedł do śpiącej rodzicielki i położył obok swoją wiadomość. Chłopak miał już iść, kiedy jego wzrok przyciągnęła szykowna koperta z pieczęcią Hogwartu. Niewiele się zastanawiając zabrał go, chowając do kieszeni. Ostatni raz spojrzał na piękny salon i matkę, która nawet przez sen miała chłodną minę. Wycofał się z pomieszczenia najszybciej, jak tylko mógł. Przekręcił mosiężną klamkę i wyszedł z domu.
    Na dworze wiał lodowaty wiatr, który sprawił, że włosy Liam'a były porządnie rozczochrane. Chłopak zdecydowanym krokiem szedł lekko oświetlonymi ulicami, raz po raz pocierając zmarznięte dłonie. Nie bardzo rozeznał się w mieście, ale wskazówki napotkanych ludzi, zaprowadziły go do pięciogwiazdkowego hotelu. W środku otuliło go przyjemne ciepło i jasność, która niemal raziła w oczy. Wzrok Liam'a zatrzymał się na rudej recepcjonistce, która musiała przyglądać mu się od dłuższego czasu, bo w momencie, gdy na nią spojrzał odwróciła głowę ze zmieszaniem. Brunet wolnym krokiem podszedł do lady i uśmiechnął się promiennie.

- W czym mogę pomóc? - zapytała recepcjonistka tonem przepełnionym słodyczą.
- Poproszę apartament dla jednej osoby - powiedział Liam przeczesując włosy.

    Recepcjonistka przejrzała ogromną stertę papierów i po dłuższej chwili szukania, podała chłopakowi kartkę. Wyszczerzyła białe zęby w szerokim uśmiechu. Była ewidentnie nim oczarowana, lecz Liam ani trochę nie był nią zainteresowany. Jej wygląd zdradzał, że dziewczyna musiała być dużo od niego starsza. Jej twarz była pełna drobnych piegów, przez co była niemal jak Ania z Zielonego Wzgórza, tylko w wersji dwudziestoparolatki.

- Musi pan złożyć swój podpis i dopisać na ile dni pan u nas zostanie - oznajmiła ruda, trzepocząc rzęsami.

    Liam wypełnił formularz i oddał go uśmiechniętej "Ani z Zielonego Wzgórza". Dziewczyna otworzyła szafkę stojącą za nią i wyciągnęła klucze z breloczkiem, na którym ktoś starannie napisał numer apartamentu. Brunet podziękował i stanął przed windą naciskając przycisk. Po upływie kilku chwil wszedł do środka i wybrał najwyższe piętro. Winda ruszyła bez najmniejszych problemów, dlatego w mgnieniu oka znalazła się na odpowiednim poziomie.
    Chłopak znajdował się w obłędnie długim korytarzu. Ściany były pokryte brzoskwiniową tapetą, która niemal uspokajała i sprawiała, że chciało się spać. Na samym końcu korytarza Liam odnalazł swój apartament z numerem sześćset sześć. Bez większego zastanowienia przekręcił klucz w zamku i wszedł do środka. Powitał go spory salon ze skórzaną kanapą i wiszącym na ścianie telewizorem plazmowym. W sypialni było duże łóżko z aksamitną pościelą i piękna szafa z drewna. Wszystkie ściany w apartamencie były pomalowane w pastelowych odcieniach. Perfekcyjna czystość pomieszczeń przypominała chłopakowi o rodzinnym domu.
    Brunet po obejrzeniu wszystkich pokoi, usiadł na sofie i wyciągnął z kieszeni list z Hogwaru. Znajdował się tam jego plan zajęć, książki i rzeczy jakie musi kupić. Na samym końcu była dokładna instrukcja, jak dostać się na ulicę Pokątną, gdzie ma zrobić wszystkie zakupy. Pierwszy raz słyszał o tym miejscu, ale był pewien, że tam trafi.
    Liam złożył list i położył go na szklanym stoliku do kawy. Nie chciał iść do nowej szkoły. Ale co innego miał zrobić? Nie będzie wiecznie siedział w tym hotelu. A może ta szkoła nie jest taka zła? Może to właśnie tam znajdzie prawdziwych przyjaciół? Tak naprawdę, przez całe swoje życie nie spotkał kogoś takiego, którego nie obchodziłyby jego pieniądze. Inni zazdroszczą mu wielkiego domu z basenem, rodziców, którzy zarabiają obłędne sumy. Dla Liam'a to wszystko nie miało najmniejszego znaczenia. Wiele by oddał za normalne życie, ale nawet pieniądze tego nie zmienią.
    Brunet zastanawiał się, czy matka już przeczytała jego list. Pewnie spała jak zabita, nie zdając sobie sprawy z jego zniknięcia, a ojciec nadal siedział w biurze, gdzie miał swój własny świat. Chłopak zdał sobie sprawę, że jego rodzina jest nienormalna. Wychowywany był jedynie przez nianię, która zastępowała mu wiecznie nieobecną matkę. Z czasem przyzwyczaił się do tego. Niemal wierzył, że tak naprawdę nie posiada rodziców. Bo jacy normalni rodzice zostawiali dziecko samo z nianią na cały dzień, nie widząc się z nim i nie przejmując się jego uczuciami? Byli jak obcy ludzie. Nic tak naprawdę nie znaczyli w życiu Liam'a.
    Brunet z czarnymi jak noc oczami, siedział teraz na sporym parapecie i wpatrywał się w księżyc za oknem, który oświetlał mrok czający się w zakamarkach złowieszczej ulicy. Cały ten widok sprawiał, że serce przyspieszało swą pracę, a włoski na karku znacznie się podnosiły. Nie dziwne było więc to, że większość osób omijała to miejsce szerokim łukiem. Nieraz czytywano w gazetach, o tym, jakie to morderstwa popełniono w tym obszarze. Niekiedy przechodziła tędy zwarta grupka osób, która pospiesznie szła w wyznaczonym przez siebie kierunku.
    Nagle Liam wyrwał się z rozmyśleń, zauważając za oknem postać w czarnej szacie, która bez oświetlenia przez księżyc, wtapiałaby się całkowicie w ciemność. Osoba miała jasne, niemalże białe włosy, które kontrastowały się z otoczeniem i bladą twarzą, którą wykrzywiał grymas niezadowolenia. Chłopak nerwowo rozglądał się wokół, wsłuchując się w narastającą ze wszystkich stron ciszę. Jego twarz nie zdradzała konkretnych emocji, lecz pot na czole wskazywał, że jest zdenerwowany.
    Nagle z ciemności wyłoniła się następna postać, która miała czerwone włosy i była dużo potężniejsza od blondyna, który drgnął, wyciągając różdżkę w stronę nieznajomego. Ten uśmiechnął się szeroko, po czym wyciągnął rękę w stronę trzęsącego się chłopaka.

- Masz? - zapytał krępy chłopak z pulchną twarzą.
- Nie. Maurice, daj mi więcej czasu - powiedział blondyn, zerkając na swoją różdżkę.

    Czerwonowłosy zdawał się nie przyjmować do świadomości słów chłopaka. Zacisnął pełne usta w wąską linię i wykrzywił lekko twarz, która zdawała się być w tym momencie równie czerwona, jak jego włosy. Nie było to jednak spowodowane zawstydzeniem, tylko czystą złością, która zdawała się pożerać go od środka. Kolor skóry zmienił się błyskawicznie w zgniłą zieleń. Minęło zaledwie kilka sekund, po czym czerwonowłosy podniósł wzrok na blondyna, który znacznie się od niego odsunął.

- Masz czas do jutra. Lepiej żebyś miał, to czego chcę - powiedział Maurice w stronę jasnowłosego, po czym zniknął w ciemności.

    Blondyn stał jeszcze tak chwilę, sprawdzając, czy nikt nie widział całego zdarzenia. Odetchnął głęboko i przeczesał aksamitne włosy. Widać było, że chłopakowi ulżyło. Schował różdżkę i odszedł szybkim krokiem.
    Liam jeszcze nigdy nie widział tak dziwnej sceny, jaka przed chwilą miała miejsce. Zastanawiał się, czy owemu blondynowi uda się załatwić na jutro coś, o czym mówił krępy chłopak z nienaturalnymi, czerwonymi włosami. Na jego miejscu zaryzykowałby i postawiłby się osiłkowi. Jeśli tłuścioch był czarodziejem, to nie mógł w żaden sposób użyć magii przeciwko blondynowi. Trafiłby do sądu, tak jak Liam. Brunet uważał, że Maurice musi mieć jakiegoś haka na jasnowłosego. Innej opcji nie było, ponieważ blondyn nie wyglądał na takiego, który daje sobą pomiatać.
    Liam nagle poczuł ogromne zmęczenie, które niemalże zwalało go z nóg. Resztkami sił poszedł do czystej, pokrytej płytkami w kolorze morza łazienki. Gorąca woda chodź trochę rozbudziła chłopaka i złagodziła złe emocje, które nadal głęboko w nim siedziały. Po orzeźwiającej kąpieli, brunet od razu skierował się w stronę szykownej sypialni, gdzie padł na łóżko jak długi. 
    Ułożywszy się wygodnie, odpłynął w objęcia Morfeusza.

7 komentarzy:

  1. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale tu tuż przed świętami aż dwa konkursy i cztery sprawdziany do odwalenia, więc może mnie zrozumiesz. No, ale ja tu sru tu tu tu o sobie, a tutaj trzeba rozdział skomentować. Przeczytałam i bardzo mi się podobał, choć mam wrażenie, ze w wielu miejscach znacznie przesadzasz, na przykład z akcją, toczy się za szybko, ale myślę, że przy następnym rozdziale popuścisz wodzę fantazji i będzie znacznie lepiej, w końcu to dopiero drugi rozdział.
    Czekam na nexta.

    Całuję,
    Eileen:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że Cię rozumiem :) Ja sama nie mam kompletnie czasu na nadrobienie zaległości, za co wszystkich przepraszam. I na pewno poinformuję o następnym rozdziale ;] Dziękuję za Twój komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Tak sobie siedzę i myślę, czy ja ci przypadkiem czegoś nie obiecałam? ;D A ja obietnic dotrzymuję kochana, więc masz mój (chyba) długaśny komentarz xD
    Coś mi się zdaje, że Liama lubię jedynie ja. No ale przecież chłopak nie miał łatwego życia. Nikt się nim nigdy nie interesował i chce może w jakiś sposób zwrócić na siebie uwagę, odegrać się na matce. W środku jest bardzo wrażliwym chłopcem xD
    A Louie to jedynie ładne imię ma. Ja, jak sobie wyobrażam tego łysego faceta, to aż dostaję dreszczy. Jak widać nie każdy Łysy może być przystojny xD
    Nawet nie wiesz, jak ciężko jest mi nie napisać czegoś o następnym rozdziale! Wiem za dużo xD
    A ja wiem, kim jest ten tajemniczy blondyn, ha! xD Ja wiem wszystko ^^ I w myślach ci czytam nawet ;D
    Pfu, piszę od rzeczy, ale kij ;p
    Ja mówiłam już, że Cole ma się jeszcze pojawić, nie? Więc mam nadzieję, że me życzenie spełnisz, bo inaczej ja ci nic nie powiem, o. ;p
    Ania z Zielonego Wzgórza to w tym rozdziale, nie? Tak, to w tym. Nie wiem jak ty, ale ja nie chcę tu romansu ;p
    A ciekawe, jak na jego ucieczkę zareaguje mamuśka, hę? Ja wiem, ale nie powiem xD
    Czemu ja cały czas chcę pisać o kocie weź mi powiedz? xD
    A w Hogwarcie będzie fajne. ^^ Już nawet go lubią ;D Szlag, mówiłam, że zdradzę za dużo! xD
    A jeszcze, co ten Czerwony chce od Białego? Bo tego to ja chyba nie wiem. Czuję się niedoinformowana ;p
    Miał być tasiemiec, chyba nie wyszedł.
    Ale długi jest, ja? xD
    Czekam na następny ;***
    Pozdrowionka ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło się czyta, mimo, iż rozdział drugi. Brakowało mi trochę akcji, ale na koniec się pojawiła :D
    Co jeszcze, lubię tego chłopaka i to bardzo, lecz jego bluźnierstwa już mniej.
    Jego zaradność i odwaga mi imponuje, choć z drugiej strony wpakował się w kłopoty, a jego dziewczyna - no cóż, ona była jaka była, pytanie po co on z nią był.
    Mam mieszane uczucia, jak na razie. Zobaczymy co będzie dalej :)
    Pozdrawiam, L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój komentarz ;) Mam nadzieję, że przekonasz się do mojego opowiadania ;]
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Biedny Liam . Całkowicie go rozumiem . Ale nie może być też tak , że każdy go lubi bo ma pieniądze . Może lekko przesadza ? xd
    Mam nadzieję , że pójdzie do tej szkoły bo już sobie wyobrażam co tam będzie robił .
    Pobije się z nauczycielami ?
    Znajdzie miłość swojego życia ?
    Pewnie się przekonam c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm.. nadal mam mieszane uczucia. Zaczynam się do niego przekonywać trochę. Brakuje też na razie akcji, ale rozdział lekki, łatwo się go czyta. Zobaczymy, jak będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy